fragrances
recenzji
1.9k recenzji
Hiram Green to perfumiarz, do którego mam ogromny sentyment, głównie z powodu Slowdive, zapachu, który uwielbiam z całego serca. Moonbloom jest naturalnie oszałamiający, a Hyde, Lustre itd. spełniają oczekiwania związane z użytymi surowcami. Mam jednak mieszane uczucia co do kompozycji, ponieważ mocno opierają się na jednym fantastycznym surowcu. Nie ma w tym nic złego, prezentowanie pojedynczego materiału jest trudniejsze, niż się wydaje, a biorąc pod uwagę, jak żmudna jest perfumeria, to naprawdę nie jest takie proste. Jednak końcowy efekt będzie taki, że jeśli nie jesteś fanem absolutu z róży bułgarskiej, to coś takiego jak Lustre na przykład, jest tak dominujące i nie ma wiele innego, do czego można by się przyczepić. Nigdy bym nie powiedział, że jest to leniwe lub jednowymiarowe, ale to nie jest symfonia nut, jaką można znaleźć w klasycznym chypre czy coś w tym stylu, ale z drugiej strony nie próbuje być i Hiram Green dokonuje świadomego, stylistycznego wyboru, aby tworzyć perfumy w ten sposób. Tak czy inaczej, ten zapach to pomarańczowy kwiat o najwyższej klarowności i jak większość zapachów tej marki, jest doskonale oddany i stworzony z myślą o purystach. Powiedziałbym, że jest mniej laktonowy, woskowy, lekko pudrowy, jak zapachy pomarańczowego kwiatu od Francisa Kurkdjiana czy Serge'a Lutensa Fleure d'Oranger, a zamiast tego ma bardziej świeży, wilgotny bukiet. Na początku jest dość zielony i ma trochę typowego, liściastego cytrusowego charakteru petitgrain. Jednak gdy się ustabilizuje, kwiatowy musk staje się bardziej kwaśny, a to, co postrzegam jako lekko zwierzęce aspekty, zaczyna się ujawniać, lekko projekując i przypominając mi o wyzwaniach, które miałem w cieszeniu się pomarańczowym kwiatem przez wiele lat. Jednak gdy wącham blisko skóry, cały słodki pomarańczowy zapach wciąż tam jest i wzdycham z zadowoleniem, jak piękny może być ten biały kwiatowy komponent. Mam materiał neroli, który wykazuje bardziej zielone cechy i nie zauważyłem tego w perfumach 'neroli', dopóki nie spróbowałem Pink Neroli od Abela. Nie jest więc przypadkiem, że są również marką naturalną. Zazwyczaj nie mówię o komentarzach ani, broń Boże, o 'komplementach', ale dzisiaj otrzymałem już kilka uwag od mojej rodziny. Mój partner powiedział, że pachnę jak jej 'stara babcia', wspomniała też o 4711, co całkowicie rozumiem. Potem moja mama powiedziała, że przypominam jej 'starą panią' (ona taka jest, ale...) i powiedziała, że przypomina jej to perfum Coty, który nosiła w latach 60-tych czy coś w tym stylu oraz Yardley Freesia... a 4711, moja mama była PEŁNA wiedzy o historii perfum dzisiaj! Haha... Moja siostra uważała, że to okropne. Ten zapach utrzymuje się bardzo dobrze, jak się spodziewano, ponieważ mimo że jest całkowicie naturalny, perfumy Hiram Green utrzymują się bardzo dobrze, a pomarańczowy kwiat to dość trwały materiał. Cieszę się nim jako wieloaspektowym pomarańczowym kwiatem najwyższej jakości i chociaż jest mniej wywołujący ból głowy niż te od Serge'a Lutensa, myślę, że wolałbym to, ponieważ jest trochę bardziej przewidywalnie słodki przez cały czas. Nie zdziwiłbym się, gdyby miłośnicy pomarańczowego kwiatu uznali to za jeden z najlepszych.
Dla mnie ten zapach to zagadka. Jeśli przeczytasz nuty tutaj, nie jestem pewien, czy uzyskasz dokładny obraz tego, co się dzieje? Może Ylang, kaszmir i bergamot są wszystkie obecne, nastrój driftwood również jest przywoływany przez cały czas, tak jak w męskiej wersji, która mi się podobała. To coś, co Chong i różni perfumiarze Amouage robią naprawdę dobrze, tworząc krzywe lustra koncepcji wydania męskiego i żeńskiego. W otwarciu czuję coś w rodzaju wilgotnego tulipana/hycynta/narcysu, ale tylko przez bardzo krótką chwilę, stając się słodsze, bardziej egzotyczne, lekko pudrowe i fiołkowe. Nie jest tak słodkie i charakterystyczne jak prosty fiołek, ale na razie to wszystko, co mogę o tym powiedzieć. Dla mnie jest tu suchość Ionone. Suchość tego 'akwatycznego' lub nadmorskiego zapachu powinna być sprzeczna, ale to właśnie tutaj nuta driftwood jest tak wyraźna. Jest bardziej związana z czymś, co przez długi czas wchłonęło te, zasolone, cechy wody morskiej, wysychając na słońcu, ale wciąż w niej nasiąknięte, czekając na ponowne nasiąknięcie przez następny przypływ. Drewniany atak na początku jest podobny do cypriolu lub papirusu i dobrze współpracuje z kwiatami, ale jest to też pewne wyzwanie. Myślę, że po prostu dobrze to ocenili i gdy osiada i wysycha, ta jakość przechodzi w znacznie bardziej piżmowy, mglisty charakter. Uwielbiam kaszmir, ale jest często źle postrzegany jako tani, chemiczny sposób na zbudowanie odrobiny ciepła i struktury, i chociaż nigdy nie mogę naprawdę opisać go jako wyraźnego, efekt jest tu na pewno w późniejszych etapach. Więc to bardzo nietypowy zapach, który przywołuje morze bez uciekania się do zwykłych 'niebieskich' klisz, cytrusów (no, jest trochę), akwatycznych, ozonowych, słonych, wodorostów czy hojne zastosowanie cząsteczki Calone. Nie opiera się na tych kulawych podpórkach w ten sam sposób, w jaki nie robi tego męski odpowiednik. Nie jestem szalony na punkcie tego zapachu i chociaż bardzo lubię otwarcie, środkowa część mniej (jest dziwna), a sucha końcówka jest dobra. Dobrze się utrzymuje, ale jest łagodna, ma wiele do zaoferowania.
Wow! Ten zapach jest niesamowicie gładki, nie wiem co się dzieje? Wciąż powtarzam, że nie jestem wielkim fanem miodu, a jednak coś związanego z miodem, woskiem pszczelim i Immortelle po prostu mnie wciąga. Słowo "Indochine" przypomina mi dwie rzeczy, piosenkę "Viet Nam" zespołu The Minutemen (ponieważ jest tam tekst o "francuskich Indochinach") i film American Psycho (i prawdopodobnie wspomniany w książce, nie pamiętam teraz?) Jest restauracja o nazwie "Indochine" wraz z niesławną i ekskluzywną "Dorsią" To tylko pokazuje, jaki naprawdę mam prosty umysł. W każdym razie jest to oszałamiający zapach, który otwiera się jak piękny karmel, ale nie przesadnie słodki, nasycony karmel Mula Mula lub Ethyl Maltol, jest to bardzo subtelny i cudownie miękki karmel złożony z miodu i bursztynu benzoinowego / wanilii. Nuty głowy są niezwykle jasne i nie sprawiają wrażenia ciężkich jak na drzewno-orientalny zapach, w którego sercu dominuje karmelizowany balsam i miód. Miód faktycznie nadaje słodyczy, ale dla mnie nie jest tak charakterystyczny, dopóki otwarcie się nie uspokoi. Potem perfumy stają się dużo bardziej drzewne i sandałowe, ale wyczuwam też tchnącą alkoholem i ciepłymi ssakami nutę ambry, wyraźną jak dzień, ale bardzo ulotną, przez co zastanawiam się, czy ją sobie wyobraziłem, czy posmarowałem kurtkę nalewką z ambry i to właśnie czuję? Ma gładkość, która prawie przypomina koktajl mleczny, ale nie jest kremowa ani zbyt słodka, drewno i elementy hondy są w takiej harmonii, kluczowym elementem tego zapachu są umiejętności samego Guillaume. PG25 nie musi być krzykliwy ani przesadnie gourmand, aby wyrazić swoje zdanie, to po prostu kosmiczna drewutnia / piekarnia niebiańskich przysmaków, a co najważniejsze, ma element, którego perfumy potrzebują, światło w cieniu, elegancję i powściągliwość ... po prostu przyjemność z noszenia tego. Nigdy nie myślę, że chcę kupić kolejny gourmand lub ciepły zapach, ponieważ to jest mój sposób myślenia i często szukam różnych spojrzeń, ale czasami powinieneś po prostu przyjąć to, co lubisz, ponieważ lubisz to z jakiegoś powodu.
To bardziej przypomina Oud niż Occult Oud, ma tę plastikową, głośną ostrość medycznego akordu skórzanego. W otwarciu pachnie dość antyseptycznie, jak ten płyn, którego używa mój przyjaciel w swoim salonie tatuażu, nazywa to 'zielonym mydłem', to rodzaj szczypiącego, alkoholowego płynu, ale wcale nie jest to nieprzyjemny zapach. Jest to zabarwione ziemistym, złożonym zapachem wilgotnej gleby oraz paczuli, która w fazie dry down staje się słodsza, prawie waniliowa. Ktoś porównał to do Profumum Roma Patchouly i chociaż rozumiem dlaczego, ponieważ ziemista paczula ma dziwną słodycz, to prawda, że włoska marka wydaje się być znacznie bardziej naturalna. To bardzo podobne do rzeczy od Barruti, tego Nooud, ma podobne plastikowe, szafranowe odczucie, coś fałszywego lub sztucznego, ale jakoś mi się to podoba. Faza dry down jest naprawdę piękna, jeśli otwarcie wydaje się zbyt dziwne, ale to prawdziwa zmiana, mutująca przez cały czas. Chcę polubić Voronoi, naprawdę chcę, ale sprawiają, że jest to trudne do pokochania.
'Beż' to naprawdę trafna nazwa dla tego zapachu. To Beż, a dla tych, którzy uważają, że kaszmir lub kaszmirowy jest nudny, muszę się nie zgodzić, ale to tutaj nie ma zastosowania, ponieważ nie pachnie tym ani nie wywołuje takiego nastroju. Podoba mi się to bardziej niż 3-D, ma to pewne skupienie i temat 'białych kwiatów' wymienionych w nutach, co ponownie sugeruje, jak przeciętny i nudny jest ten zapach. Nazwałbym go 'Wanilią', ale nie ma w nim ani grama wanilii! haha W otwarciu wyczuwam interesujący, wilgotny kwiatowy aspekt, który był dość ciekawy przez krótki czas, z nutami tulipana/hyacintu, ale bardzo krótko. Beż zamiast tego stawia na wodnisty, pudrowy dotyk nieokreślonych kwiatów. Nie jestem ekspertem od kwiatów, ale kiedy coś hipnotyzuje, nie trzeba nim być. Nie tylko, że nigdy bym go nie nosił, ale nie byłem jego wielkim fanem. Teraz, aby zaznaczyć, że zrobiłem dwie negatywne recenzje zapachów M.INT z rzędu, mogę to skontrować, mówiąc, że podobał mi się ten orzechowy (chciałbym powiedzieć Affecting mind??) i absolutnie uwielbiałem zapach Vibrant. Więc jest nadzieja.
Teraz.... niektórzy mogą mi powiedzieć.... Houdini... znów jesteś negatywny i melodramatyczny, kiedy mówisz, że to ma jedno z najbardziej odrażających otwarć w historii perfum. Tak, to prawda. Albo kiedy powiedziałeś: "...Pachnie jak woda..." Pomyślałem, świetnie, uwielbiam akordy wodne, aż dodałeś: "...woda tak fetydna i stojąca, że nie odważysz się zbliżyć, bo boisz się złapać legionellę lub być dotkniętym kryptosporidiozą czy czymś podobnym?" To prawda. To nie jest zły perfum, a kiedy ta kwaśność zniknie na początku, to jest to dość przeciętny rodzaj aromatycznego zapachu. Elemi? Pewnie. Skóra.... hmmmm... nie do końca, ale jeśli nalegasz. Cedr akceptuję, że tam jest. Co mogłoby być odpowiedzialne za to w otwarciu? Syntetyczny mech, szczerze mówiąc, ma ten rodzaj mchu, porostu, ale nie jest to wcale tak interesujące ani wielowymiarowe. Już wspomniałem, że mam pewne uprzedzenia wobec tej marki bez żadnego powodu, po prostu irracjonalnie się na nich zniechęciłem. Prawda jest taka, że kiedy zliczę te, które mi się podobały, to były dwa złe i dwa dobre, więc to średnia. Co mi się podoba, to to, że mają poler i odczucie, że perfumiarze, których zatrudnili, to ci bardziej klasycznie wykształceni, którzy nie tworzą wielkich bomb Indy/niche, ale bardziej wyrafinowane dzieła. Problem w tym, że mogą być zbyt wyrafinowane, pretensjonalne lub nudno bezpieczne, gdy próbują przekazać nowe koncepcje. 3-D Zapach to abominacja, o której lepiej zapomnieć. Olfaktoryczny Czarnobyl. Najlepiej jest wykopać sobie otwór w ziemi i wysłać ten cylinder odpadów w głąb ziemi.
Trzymajcie się kapeluszy, ludzie, ten zapach nie jest dla osób o słabym sercu, a to nie jest moja deklaracja zaskoczenia czy pogardy wobec tego faktu, jestem całkowicie po stronie bardziej skankowej jako fan rzemieślniczego oudu. Nie można powiedzieć, że ten zapach nie zasługuje na to, by dumnie wyeksponować oud w tytule, ponieważ z pewnością dumnie go prezentuje w kompozycji! Pissara to perfumiarz, o którym słyszałem wiele, nie próbując zbyt wielu jej dzieł, w rzeczywistości myślę, że to dopiero mój drugi Dusita. Zyskała sławę jako swoisty kwiatowy geniusz lub szeptacz kwiatów, tworząc jedne z najbardziej innowacyjnych i sugestywnych akordów kwiatowych w ostatnim czasie. Mam tylko Splendiris, na którym mogę się oprzeć i myślałem, że jest bardzo udany, ale to zupełnie inny klimat, delikatnie mówiąc. Otwiera się eksplozją kastoreum (nie cywetu wymienionego tutaj), szorstkie/ostre, kwiatowe/muskowe i oczywiście skórzane, osobiście uwielbiam to! To jak alkoholowy whisky słodowy i świeża skóra, ale szybko przekształca się w wyborny ser, którym jest materiał oud tutaj. Teraz wiem, że kraj pochodzenia niekoniecznie definiuje zapach oudu, ale mam Laos, Kambodżę, Indie itd. podzielone w moim umyśle na kategorie, prawdopodobnie według pierwszego materiału, który tam poczułem? To wpada gdzieś w kambodżańsko-indyjską odmianę silnego, bardzo wyrazistego zapachu stajni/nawozu, ale z złożonością dojrzałego materiału, który wchłonął wiele życiowych doświadczeń. Przechodzi od tytoniu, pikantnego opakowania cygar i pieprzu, do pełnego odoru. Ma tańczącą nutę róży, sandałowca i puder, który prawdopodobnie dodaje do tego brudnego/czystego efektu i skojarzenia z pieluchami dla dzieci. Cóż, jako ktoś, kto niedawno musiał zmierzyć się z pieluchami, powiem wam, że ten zapach sprawia, że wąchacie i wąchacie, próbując lepiej zrozumieć niezwykłą naturę zapachu z odcieniem fekalnym, ale fantasmagorycznego, umysłowego wiersza, którym jest ten zapach. Myślę, że kompozycja doskonale uchwyca bezlitosny attar, swobodnie rozsmarowany na skórze i nie zrozumcie mnie źle, nie jest tak brutalny jak niektóre perfumy cywetowe/kastoreum czy silny olejek oud z Indii, na przykład, jest dość stonowany, jeśli macie ekstremalne podniebienie lub jesteście przyzwyczajeni do nierozcieńczonych surowych materiałów, takich jak ambra i piżmo jelenie. To klasyka w tym sensie, że to róża/oud/sandałowiec/piżmo itd., ale przedstawiona w taki sposób przez markę z głównie kwiatowym asortymentem, że podnosi brwi. Rozumiem, że substytut cywetu ma taki rodzaj wibracji, nieprzyjemny, fekalny itd., jednak moje doświadczenie jest takie, że pozostaje na skórze w fazie dry down, gdy wszystko przeszło w rodzaj brudnego protestu. Oudh Infini, jeśli potraficie przetrwać fale skanków, zostaniecie nagrodzeni niemal ciemno przyprawionymi drzewami i żadnym serowym oud. Pamiętajcie, że to godziny w doświadczeniu, ale wciąż, to jedna z najbardziej boskich rzeczy, jakie można sobie wyobrazić, przytulna i jak nic innego na rynku. Myślałem, że to strzał w dziesiątkę, odważny, orzeźwiający i naprawdę dobrze wykonany zapach, ponieważ mimo że jakość oudu jest tak kluczowa dla sukcesu tego zapachu, otoczenie i kontekst sprawiają, że ten zapach jest wyjątkowy, ponieważ nie pachnie tylko oud, a to trudna sztuka do wykonania. Osobiście nosiłbym go tylko w bardzo szczególnych okazjach, gdy miałbym ochotę na coś ekscytującego i luksusowego. To prawdziwe doświadczenie, a cena prawdopodobnie odzwierciedla rzadkie, surowe naturalne składniki w środku. Brawo!
Myślę, że kiedy TonyT mówi "ten rodzaj zapachu", to mówi wiele. Czy Laudano Nero to sprawiedliwe porównanie, ponieważ jest w tym samym gatunku? Moim zdaniem... Nie! LN to wspaniały perfum, który od dłuższego czasu jest dostępny w naprawdę przyzwoitej cenie na stronach z rabatami. Jednak ten Carner jest lepszy pod każdym względem i nie ma takiej zabawkowej, żywicznej nuty bazy jak LN. (Chociaż rozumiem ten aspekt porównania) To ostry, słodki, uderzający labdanum w swojej absolutnej doskonałości, świecący z otwarcia jak latarnia piękna. Ma więcej efektu zamszu/skóry oraz orientalnych przypraw kadzidła i papirusu. Czuję mnóstwo wanilii, niezależnie od tego, czy pochodzi z wanilii, czy benzoesu, nadaje lekko kremową konsystencję, ale nigdy nie staje się zbyt gładka, utrzymując surowe krawędzie. Jest bardzo ulotny moment tuż po nutach otwierających, a tuż przed tym, gdzie można by powiedzieć, że jest oficjalnie "ustabilizowany", że ma prawdziwą, zwierzęcą nutę zapachową, tylko na bardzo krótki okres i znika, rozpływając się w pikantny, drewniany zapach, trochę jak mikrokosmos tego, jak artisan oud rozwija się i wysycha, ale przyspieszony do kilku sekund, w przeciwieństwie do godzin czy nawet dni! Rozmawiałem o tym zapachu z innymi, którzy mówili, że jest ciemny, a w innej recenzji, którą napisałem, opisałem go jako grę ciemności i światła... albo coś pretensjonalnego w tym stylu? To dla mnie nic szczególnie nowego, przypomina mi pracę Alessandro Gualtieri, która ma ten rodzaj ciężaru... dla braku lepszego określenia? To jedynie przestrojenie, dostosowanie elementów, które uwielbiam, ale co za dostosowanie! Uwielbiam to, długo się utrzymuje, szaleńczo trzyma się ubrań, projekcja i wystarczająco dużo innowacji, aby przyciągnąć moją uwagę i sprawić, że pragnę tego. Black Afgano, Laudano Nero, a nawet El Born Carnera nie wzbudziły we mnie takiego entuzjazmu. Black Calamus to odrobina magii!
Tak się cieszę, że po pierwsze natknąłem się na tę naprawdę starą próbkę (z czasów, gdy została wydana po raz pierwszy) w moim pudełku z próbkami, a po drugie, że nie zrecenzowałem jej kiedyś, prawdopodobnie nazywając ją dżemowatą różaną miksturą, której raczej nie będę nosić, ponieważ musiałbym to wycofać. W perfumerii hobbystycznej często mówi się, że róża i geranium są podobne w swoim metalicznym odczuciu i mogą się uzupełniać, ale nigdy tak nie myślałem. Nie patrząc na nuty tego zapachu, zapomniałem, o co w nim chodzi, a ty natychmiast witasz moją fasetowaną dżemową owocową różę, a następnie nieco bardziej pudrową bułgarską różę, w zasadzie dobrze zaokrąglony akord różany z najlepszymi z obu aspektów. Pojawia się nuta zgnilizny, ale potem miętowa fala geranium, chłodząca, jasna, odrobinę zielona i metaliczna. Rozsądnie długotrwały, mocny na początku, ale nie głośny i idealna mieszanka jasnego i wietrznego z najmniejszą sugestią ciemności. To doskonała róża. Nie jest najgłębsza ani najbardziej aksamitna, ale moje gusta dostosowały się przez lata, odkąd po raz pierwszy ją wypróbowałem, a połączenie róży i geranium jest czymś, co naprawdę kocham, doskonałe.
Cóż, pozwól, że będę pierwszym, który to powie (dosłownie jestem) – ten zapach to w najlepszym razie "meh". Wiesz, kiedy byłeś dzieckiem i zrobiłeś coś złego, a twoi rodzice mówili: "Nie jesteśmy źli... jesteśmy rozczarowani."? To stare powiedzenie? Cóż, to jest to, uosobione w zapachu. Spojrzałem na sposób, w jaki został zaprezentowany i na nazwę, i wyciągnąłem pewne założenia i oceny, które były wyraźnie błędne. Oud... zanim ktokolwiek inny to powie... JAKI OUD?!?!? Zwykle jestem adwokatem diabła dla tych, którzy oczekują rzemieślniczego oudu w każdym zapachu, który ośmiela się mieć oud w nazwie, a tym razem też mnie to nie obchodzi. Bardziej myli mnie część "Okultystyczna" tytułu, ten zapach jest daleki od okultyzmu, zwłaszcza po tygodniu próbowania NIE perfum... to jest okultyzm! W każdym razie wracając do oudu, postrzegam drewnianość, która jest przezroczysta i trochę przypomina Tom Ford Oud Wood, nie bardzo "prawdziwy oud" i nawet nie syntetyczny. Jednak teraz, gdy się ułożył, czuję charakterystyczny syntetyczny zapach oudu, z nutami lukrecji i hebanu/różanego drewna, które się pojawiają i znów nie jest to nieprzyjemne. Otwarcie zdecydowanie ma zapach kandyzowanej pomarańczy i przypomina znacznie lepszy zapach Hope od Agonist. Potem jest wanilia, a dokładniej zapach waniliny, dość budyniowy i nie przesadnie duszący, podoba mi się, a nie jestem snobem na punkcie "prawdziwej" wanilii, chociaż przyznaję, że jest bardziej wielowarstwowy i złożony w zapachu. Ten zapach przypomina mi panna cottę, ma kremowość, ale jest też trochę żelatynowy i przezroczysty.