fragrances
recenzji
Mój zapach charakterystyczny
307 recenzji
Viole Nere od Meo Fuschiuni to pełen tęsknoty wiersz Rilkego o fiołku. Przyznam, że naprawdę uwielbiam fiołki, choć większość z nich pachnie bardzo podobnie, delikatnie, pudrowo lub ziemistym wiosennym deszczem. Viole Nere, choć podobnie subtelny, prezentuje się inaczej niż te nostalgiczne kandyzowane pastylki lub małe, wilgotne fioletowe kwiaty. To delikatny fiołkowy siniak i pulsujący ból nigdy niedokończonych narodzin, słodko-gorzkie wetiwerowe piżmo bez tchu, na wpół dostrzeżone możliwości, delikatny paczulowy rozkład późnej jesieni przypominający, że rzeczy, które nie przeżyły, również mają swój sezon, swoje własne ciche piękno. Melancholijna mgiełka kadzidła rozpływa się niczym atrament fantomowy na stronach, których nikt nigdy nie przeczyta, oda do ukochanego, który nigdy nie przybył, który był zagubiony od samego początku.
Flame & Fortune od Sarah Baker Perfumes pachnie jak dreszcz pościgu i obsesji na punkcie czegoś nieuchwytnego i rzadkiego, chimery szeptanej na wietrze, mirażu dostrzeżonego w świetle księżyca - i nieuchronnego rozliczenia na końcu tej drogi lekkomyślnych pragnień. Zwęglona strona pamiętnika wydobyta z wybuchu eksplozji o północy pod pustynnymi gwiazdami. Nieczytelne pismo, zagadka popielatej smugi w rozpaczliwej dłoni, labiryntowy szyfr wyblakłej mapy, której szczegóły zostały utracone przez kurz i piasek, niezwykle szczegółowe botaniczne objawienie kwitnącego nocą kwiatu, zarówno odurzającego, jak i przerażającego, którego delikatnie przyprawione tajemnice mogą być śmiertelną klątwą, mogą być lekarstwem na wszystkie bolączki świata. Świt krwawi jak oskarżenie, jak rana postrzałowa, jak umierający oddech, a w tym ostatnim wdechu kwiat pomarańczy, tuberoza, jaśmin, pachnący miód pąków rozwijających się w rosnącym upale poranka. Wiatr szeleści zanikającym wspomnieniem tej słodyczy, gdy słońce wschodzi tam, gdzie zdrada widziała, jak upadasz.
Dead Writers od Immortal Perfumes to coś, co jestem pewien, że wąchałem kilka lat temu, kiedy pisałem dla Haute Macabre, a może nawet wcześniej. Wydaje mi się, że nie dałem mu wystarczającej szansy ostatnim razem. Trzeba poczekać kilka minut, a to, jak pachnie bezpośrednio na skórze, nie jest tym, co czujesz unosząc się tuż przed tobą. To pióropusz goździków, zakurzone archiwa wetywerii, echo tytoniu fajkowego i postrzępione heliotropowe koronkowe rękawiczki na upiornie poplamionych atramentem dłoniach. WOW.
Jean Paul Gaultier Classique nie wymienia jaśminu w oficjalnych nutach, ale pachnie jak błyszcząca bomba jaśminowo-waniliowa na pijanym parkiecie. Przypomina mi się wieczór, kiedy odwiedziłam przyjaciółkę, a ona, nie informując mnie wcześniej, umówiła się z innymi znajomymi, że spotkamy się wszyscy i pójdziemy do klubu. Będąc brutalnie nieśmiałym domatorem, jest to ostatnia rzecz, jaką kiedykolwiek chciałbym zrobić, ale jako gość odwiedzający, czasami jesteś uwięziony w takich rzeczach, a ja również jestem osobą, która lubi ludzi. Więc proszę bardzo. I tam poszliśmy. Damska toaleta była wypełniona podpitymi bywalczyniami klubu poprawiającymi włosy i makijaż, a nasza wspólna przyjaciółka wyciągnęła z torebki cały flakon perfum, aby odświeżyć swój zapach. Nawet ja, obsesjonatka perfum, uważam, że to dziwne. Cały flakonik, wow. W każdym razie, był to zapach Jean Paul Gautier, który do dziś kojarzy mi się z alkoholowymi koktajlami w nocnych klubach i pachnącymi jaśminem łzami nieznajomych w łazienkach, którzy mówią mi, że mnie kochają na chwilę przed zwymiotowaniem na moje stopy.
Geranium Bourbon od Miller Harris Perfumes pachnie tak, jak wyobrażam sobie Jo z "Małych kobietek"; jest zdecydowany i inteligentny, a jednocześnie w jakiś sposób bezsensowny i bardzo kreatywny. Ma bardzo wyraźny charakter "weź mnie taką, jaką jestem", co wydaje się właściwe, ponieważ mimo że geranium jest wymienione w nutach i jest to nazwa perfum, nie pachnie dokładnie jak geranium... więc musisz ocenić je na podstawie własnych zalet... za to, czym jest, a nie za to, czym nie jest. A jeśli chodzi o to, czym jest, cóż. To coś w rodzaju suchej, słonecznej cytrynowo-trawiastej palmarosy, kwaśnej zielonej róży, gorzkiego, stęchłego czarnego pieprzu i czegoś w rodzaju aromatycznego drewna. Jest klasyfikowany jako kwiatowy, ale z pewnością nie jest to typowa oferta z tej kategorii zapachów; nie jest ani słodki, ani wiosenny, ani nawet letni, a róża jest dziwna. Myślę, że mogę powiedzieć, że jest to ziołowy, drzewny jesienny kwiat i podobnie jak nasza dziewczyna Jo, jedyny w swoim rodzaju.
Po raz pierwszy usłyszałem pełne szacunku szepty o enigmatycznym Filigree od Thymes przed ponownym wprowadzeniem na rynek w 2014 roku, a moje zainteresowanie wzbudziło, wyśledziłem butelkę na eBayu. Jeszcze nigdy nie czytałem tak skrajnie różnych opinii o zapachu! Strona internetowa Thymes wychwala jego skomplikowane warstwy i nieuchwytne niuanse, a ludzie na przemian określają go jako bogaty, pikantny, ciepły, kremowy i luksusowy, ale pomimo odmiennych wrażeń, jest niezaprzeczalnie powszechnie uwielbiany. Dla mojego nosa jest to zapach po tej stronie rześkości i nie do końca świeży. Przypomina mi antyczne koronkowe serwetki i porcelanowe imbryki. Jest delikatny, ze skórką cytryny, słodko trawiasty i delikatnie zakurzony bursztyn, który bardziej kojarzy się z wanilią. Jest lekki i uroczy i najwyraźniej wiele rzeczy dla wielu ludzi, ale wszyscy zdajemy się go uwielbiać.
Scandalwood to zapach, który trochę mnie smuci. Po raz pierwszy odkryłam tę markę, gdy korzystałam z Polyvore, czegoś w rodzaju wirtualnej tablicy nastrojów do tworzenia wyimaginowanych szaf i fantazyjnych strojów. Bawiłam się na nim każdego dnia przez prawie dekadę, a potem w 2018 roku, bez ostrzeżenia, zamknęli go. Byłam dość zdenerwowana - dzięki Polyvore poznałam wielu przyjaciół i było to zabawne rozproszenie, które pomogło mi przetrwać trudne chwile. W każdym razie jest to recenzja perfum, przepraszam. Scandalwood jest inspirowany Ditą von Teese i podobnie jak jej własne stroje, zapach jest bardzo nagi i ledwo obecny. Lekka i bliska skórze mieszanka drzewa sandałowego, cedru, drzewa różanego, skóry i piżma. Nie jest aż tak erotyczny, chyba że lubisz ciche drzemki i szeptane ASMR. I hej, to wymaga wszystkich rodzajów.
Blogerka perfum OG Victoria z EauMg opisała Musk Therapy jako zapach "gorących ludzi, którzy bez wysiłku są gorący" i przyjaciele, nie jestem odporny na tego rodzaju hiperbolę; nawet ją przebiję. Ten zapach sprawia, że czujesz się lepszy od innych. I będziesz pachnieć tak dobrze, że pójdą za tobą. Ma piękną gorzką kwaskowatość jak kwiaty szałwii tuż przed moim domem, które pachną jak aksamitne aldehydy i musujące skórki grejpfruta oraz piżmową magnolię i mydlane drzewo sandałowe, które nie jest ani za dużo jednego, ani drugiego, i wow... to naprawdę jest bezbłędny, idealny letni zapach.
Edytowane, aby dodać: przyjaciel właśnie opisał to jako "Abercrombie i czarownica" i to jest tak idealne. Musk Therapy ma w sobie coś w rodzaju cytrusowo-świeżej normalności, która wydaje się być czymś, co czujesz cały czas, ale jest w jakiś sposób wyniesiona do niemal preternaturalnego stopnia, jak cytrusowa świeżość zamówiona przez czarodziejkę kajillionaire. Noszę go, bo z jednej strony sprawia, że czuję się jakbym wtapiała się w tłum, ale jednocześnie zapewniam samą siebie: "nie, nie, jesteś naprawdę inna, NIE JESTEŚ PODOBNA DO INNYCH DZIEWCZYN" i właśnie wtedy księżyc w pełni wygląda zza chmury, a ja wybiegam wilkiem i odgryzam głowę Karen, gdy ćwierka tylko o dobrych wibracjach. Nie, Karen, usiądziemy z naszym gównem i wykonamy trochę pracy z cieniem, a podczas tego będziemy pachnieć naprawdę gorąco.
W tych perfumach wyczuwam nuty trzech zapachów, których absolutnie nie znoszę - najgorszych z najgorszych: KvD Sinner, Thierry Mugler's Angel i V+R's Flowerbomb, z których każdy wnosi swoją własną markę mdłego fałszu, czając się tutaj jak problematyczni influencerzy z listy D. Połączenie jasnego, szlachetnego heliotropu, kandyzowanego liczi i pudrowego waniliowego marcepanu tworzy coś tak agresywnie sztucznego, że przypomina tę specyficzną markę glamour, która krzyczy: "Nauczyłem się o luksusie oglądając filmy z unboxingiem". Nie jest źle zrobiony; jest po prostu tak celowo mdły i performatywnie modny, że zastanawiasz się, czy cię nie trolluje. Perfumy, które z pewnością opublikowałyby filmik Mukbang, na którym zjadają inne, lepsze zapachy, a następnie szlochają do kamery w aureoli świateł pierścieniowych.
Zakurzona wanilia, pudrowa trawa sassafrass i drzewo sandałowe, miodowy likier amaretto i piżmowy jaśmin. Wspomnienia na wspomnieniach na wspomnieniach. Nosiłem ten zapach wyłącznie w połowie lat 20-tych, jest to zapach przepełniony złymi decyzjami i złośliwymi, jadowicie obraźliwymi relacjami, ale także obejmowaniem niesamowitych związków i rozpoczynaniem cudownych odkryć. Dla mnie Hypnotic Poison jest zapachem bardzo związanym z konkretną przestrzenią i czasem w moim życiu, i choć nie mogę obwiniać tego zapachu, cieszę się, że zostawiam go w przeszłości.