fragrances
recenzji
Mój zapach charakterystyczny
151 recenzji
Próby i zmagania z tym, ile flankerów LVEB jest naprawdę godnych polecenia! Oryginał, Intense z bitą śmietaną z orzechów laskowych z 2015 roku, zeszłoroczny Iris Absolu (i w mniejszym stopniu złoty L'Extrait również z zeszłego roku) i ten, który bierze pewne wskazówki (ponownie) od Guerlain. Moim skromnym zdaniem. Ten zapach naprawdę nie ma nic wspólnego z LVEB. To nie jest jego miejsce. Czy naprawdę można go uznać za flankera, jeśli nie ma żadnych podobieństw? Malina jest cierpka, słodka i soczysta, ale jednocześnie nie jest dziecinna i syntetyczna. Fiołek jest niezwykle dobrze wykonany; fioletowy, anyżowy, słodki... zupełnie jak fiołkowe cukierki! Te klasyczne, które można kupić w małych, starych sklepikach w dużych europejskich miastach. Przez pierwsze kilka godzin czuję połączenie LPRN Intense, trochę Insolence i (czy to możliwe?) śladów anyżowej pikanterii L'Heure Bleue! Wszystko z fiołkowym bogactwem Lush's Daddy O'! Ale fiołek jest tak intensywny, że już na początku odrzuca skojarzenia z LHB. Nie wyczuwam tu ani cukru, ani pralinowej słodyczy oryginału, ani żadnych skojarzeń z nowoczesnymi gourmandami. Dzięki Bogu! Jeśli już, to bardziej wczesne lata 00 niż sztuczna i wywołująca śpiączkę zgniła słodycz, która dziś uchodzi za perfumy. Pachnie raczej zimno niż gorąco, jeśli to ma sens. Słabe echa Miracle Lancôme'a i Flower by Kenzo; szept ozonowej świeżości z dala od Cool Water. Słabe echa, które po prostu mijają i odchodzą. To nie jest nisza, ale to dobrze wykonana mainstreamowa premiera. Zapach rozwija się lekko, bez uczucia ciężkości, mimo że jest mocny i niezwykle trwały. Jest zwiewny, pozwala oddychać, a kończy się w łóżku miękkich i puszystych malinowych makaroników z fiołkowym kremem. Bez paczuli, bez wanilii, bez ambroksanu. Tylko miękkie drewno i niewielki zamszowy zapach, aby zakotwiczyć go w tle dawno nieistniejącego kakaowego masła do ciała The Body Shop; kremowy i orzechowy, nie przytłaczający. Naprawdę bardzo fajna premiera. Ale nowa nazwa byłaby lepsza. Poza tym butelka wygląda ładnie (lepiej niż na zdjęciach), a fioletowy odcień soku jest kuszący. Niezbyt winna przyjemność. Podsumowując: trzeba kochać fiołki! Edycja: tydzień później i czuję, że ciągnie mnie do niego tak samo jak do Poison Girl 8 lat temu. Coś, co nie powinno mi pasować i coś, co nie powinno mi się podobać, a jednak to uwielbiam. Mój 100 ml flakon powinien wystarczyć na kilka dekad! Zdecydowanie warto sprawdzić.
Odległy członek rodziny Shalimar. Choć DNA Shalimar jest tu obecne, ukrywa się pod słodyczą tonki. Nie przepadam za tonką, ale sprytna gra z migdałem nadaje mu tajemniczą i uwodzicielską aurę, podobną do zapachu vintage Hypnotic Poison po wielu godzinach na skórze. Uwielbiam oryginalny Shalimar i bardzo podoba mi się ten flanker, ponieważ ma głębię - choć inną - oryginału. Były lepsze flankery, ale ten jest zrobiony ładnie i z szacunkiem i dlatego cieszę się, że go posiadam. Postrzegam go jako słodszy Shalimar dla tych, którzy nie są jeszcze gotowi na OG. Ale nadal, bardzo przyjemny i bardzo ciepły.
Nuty głowy: brzoskwinia, śliwka, kminek, olej laurowy, wiciokrzew, aldehydy. Nuty środkowe: jaśmin, żonkil, róża, tuberoza, lilak, narcyz, goździk, konwalia. Nuty bazy: mech dębowy, drzewo sandałowe, bursztyn, skóra, cywet. Zaczerpnięty z Buduaru Kleopatry, jest to najdokładniejszy i najbardziej kompletny zestaw nut dla Dior Dior. W skrócie, te zagubione i zapomniane złożone perfumy Roudnitska, niezrozumiane w tamtych czasach, a nawet teraz, są amalgamatem poprzednich Diorów, zwiniętym w jeden; masz LOTV z Diorissimo, melonowo-jaśminowy świeży funk Diorelli, zwierzęcą skórę Miss Dior, brzoskwiniową mleczność Dioramy, wszystkie olśnione dyskotekowym funkiem lat 70-tych. Prymitywny i poprawny jak każdy klasyczny Dior, ale także bardziej bohemy, bardziej zdystansowany i nieskończenie bardziej nowoczesny, tak jak tamte czasy. Sądzę, że powodem jego niepowodzenia było to, że klienci nie byli przyzwyczajeni do takiej nowoczesności od domu takiego jak Christian Dior, a ci, którzy chcieli "tematu du jour" w perfumach, zwracali się do innych hipisowskich marek. W pewnym sensie doskonale łączy się to z czymś takim jak Vu. Dioressence, który przeszedł mały lifting w 1979 roku, powrócił do tego funky nowego stylu z innymi składnikami z nieco lepszym sukcesem. Double Dior to zaginiony klejnot, który kulminuje geniusz Edmonda! Arcydzieło!
Co to jest Ylang 49?! To zdecydowanie nie jest soliflore i zdecydowanie nie jest tropikalny. Jest za to mięsisty. Ma tę cechę ciemnych kwiatowych szyprów, które ważą na dramacie. Torfowy. Nie skóra, ale jakość mięsożercy. Ylang 49, choć nie pachnie jak one, przypomina mi gorzką maść i aspekt medyczny ukryty w Aromatics, a także bogatą i mocną, słabo oświetloną atmosferę Knowing, gdzie bardzo ponura róża i kilka bardzo ciężkich białych kwiatów bawią się w chowanego ze złowrogim cywetem i gniewnym mchem dębowym. Ale Ylang ma również zniewalający aspekt skórki banana, jakby na cześć nazwy. To Ylang w pełnej krasie dzięki dwóm najlepszym szyprom, jakie kiedykolwiek powstały. Naprawdę uważam, że to najlepsze Le Labo, jakie istnieje!
Zapachy Le Labo znane są z tego, że nazywają się tak, a pachną inaczej. Lys 41; bogato kremowa wanilia z mocną tuberozą, która przez większość dni nie pachnie jak lilia. Jednak w upalne dni przywołuje mglisty senny krajobraz obcych lilii, które pachną bogato nasycone i narkotyczne. W bardzo gorące dni czuję zapach Polaroid Anaïs Anaïs, jakby była niesiona w ramionach Terminatora ku zbawieniu. Dziś jest bardzo gorący dzień. Znowu wszystko jest w porządku!
Kanibalska paczula, przepełniona miodem i brawurą, prezentująca swoją postawę przez wiele godzin; witaj przystojniaku! Lapidus pour Homme to jedna z ostatnich potęg macho lat 80-tych. Furyo pojawił się rok później i zamknął krąg potężnego zapachu dla mężczyzn. Lapidus łączy w sobie 3 światy: zarozumiałą arogancję Antaeusa, samczą brutalność Ténéré i zwierzęcą paczulę Furyo. Brakuje mu czynnika p*rn szatni Kourosa, którego z łatwością widzę jako młodego blond przystojniaka z Falcon Studios, zamiast tego prezentuje bardziej dojrzałą, szorstką zmysłowość. Lapidus jest tak brutalny jak oni, ale nie musi błyskać tak jak mój ukochany wybrzuszony Kouros. Recenzja formuły 1987/1989, różne flakony bez kodów kreskowych, bez współczesnych symboli. Lapidus pour Homme otwiera się mocno. Łata jest ciężka od samego początku, ale gwiazdą na razie jest cudowna ananasowa ciężka lawenda. Czujesz ją, jeśli wiesz, że tam jest. Lapidus wkrótce podąża znanym terytorium; plaster zaczyna zajmować centralne miejsce, miód pokazuje swoją pełną chwały wścibskość, a nuty kwiatowe w sercu tworzą gładkie płótno dla pozostałych nut. Są też nuty zwierzęce, nawet jeśli nie zostały wymienione; w miarę zbliżania się wytrawności są one łatwo wyczuwalne, zwłaszcza cywet. Bazylia w otwarciu zbliża go do liścia laurowego Furyo w tej ziołowej pikantności. Gładkość drzewa sandałowego i nuty drzewne sprawiają, że jest bardziej ugruntowany niż inne w tym gatunku i ostatecznie, pomimo zwierzęcego charakteru, wykazuje gładkość, która jest bardzo włoska w stylu. To dobrze wychowane i noszące garnitur zwierzę. Niektórzy, jak Furyo i Kouros, emitują rozpustę i nadmiar, podczas gdy inni, jak Antaeus i Ténéré, emitują bardziej zrównoważoną niegrzeczność. Lapidus zajmuje miejsce w kolejce tego drugiego gatunku i ostatecznie wykazuje pewną arogancję, która przychodzi z wiekiem i wiedzą. On jest ich tatusiem! Kouros i Furyo z łatwością mogliby być Savage Streets i The Warriors, podobnie jak każdy aktor w Falcon's Out of Athens (😈). Antaeus, Cruising i Ténéré, American Gigolo (chociaż Richard też dałby czadu w Antaeusie, ten elegancki hustler!). Lapidus pour Homme jest trudniejszy do dopasowania do profilu, ale dziś wybieram Rocky'ego w Rocky IV; bardziej dojrzały niż 1976, bardziej uroczy ze swoimi szczenięcymi oczami, wciąż totalny przystojniak. Uwielbiam i noszę wszystkie 5, mając słabość do Kourosa i Furyo, ale potrzebuję ich wszystkich. Naprawdę, jeden z ostatnich wielkich. Zapach i trwałość są atomowe, wystarczy kilka + 1 rozpyleń na szyję i klatkę piersiową. Całkowite 10/10!
Ospały. Tropikalny. Wilgotność i wysoka temperatura. Na mojej skórze jest bardzo zbliżony do Songes, więc niestety nie mam skojarzenia z Fracas/Jicky. Ale to szorstki Songes. W pierwszej godzinie wyczuwalna jest kamfora, coś czego Songesowi brakuje. Nie skręca w stronę mentolowej królowej Tubereuse Criminelle, ale czuć tu kamforę z czymś jeszcze. Gardenia jest dość wyraźna i pachnie bardzo autentycznie i nasycenie, którego nie czuliśmy od czasu Boutonnière od Arquiste. Ale tutaj ma aureolę świeżości dzięki magnolii, więc jest to wilgotny tropikalny zapach. Aspekt grzybowy jest stonowany, ale wystarczająco obecny, aby zapewnić autentyczność. Od drugiej godziny zapach staje się mniej wilgotny i bardziej suchy, trochę jak słońce o drugiej w nocy na plaży. Gardenia przekształca się w bardziej pikantny melanż i pojawia się bardzo przyjemne drzewo sandałowe z odrobiną wanilii i ciepła ciała. Mieszanie jest doskonałe, podobnie jak w przypadku większości kreacji PdE, nie można uchwycić pełnego efektu od samego początku; przychodzi z noszeniem. Ale przez pierwsze tygodnie noszenia go w ekstremalnie wysokich temperaturach otrzymuję obiecaną mocną gardenię, dokładną i autentyczną, nasyconą magnolią i lekko funkowymi nutami bazy, które wykazują stosunek drzewa sandałowego do wanilii 90/10. Może być znajomy dla niektórych, łatwy do pokochania przez wielu, ale nigdy nie jest łatwym chwytem gotówkowym ani funkcjonalnym mainstreamowym łajnem; Myślę, że jestem na początku mojego Bel Amour, zauroczenia. Daj nam kilka tygodni, a sprawimy, że będzie to bardzo niegrzeczny Bel Amour d'Été! Zapach i trwałość na równi z domem; hojny, ale nigdy bezczelny! Od 2024 r., Moje ulubione wydanie do tej pory (jeszcze nie dostałem w swoje ręce Epony i Venice Rococo, aby uzupełnić idealną trójkę 2024). Edycja: kwitnie jesienią w chwalebny sposób! W jakiś sposób staje się niezwykle gardenia do przodu 😍
Nie byłem pewien, czy kupić drugą butelkę Infini po tym, jak zużyłem połowę innej. Moja pierwsza była sprężynowym atomizerem, wczesnym PdT z lat 70-tych, który, choć na początku był zielony i wspaniały, po kilku minutach stał się kwaśny, stary i brzydki. Przypuszczam, że złe przechowywanie i przestarzały propellant miały przewagę nad tym wspaniałym, tytoniowym zielonym mgławicą, która nie mogła przetrwać dłużej niż kilka minut. Kilka tygodni temu natknąłem się na nieskazitelną i zapakowaną butelkę infinity PdT w szarym geometrycznym pudełku. Kod partii z 1974 roku i okazjonalna cena. I oto jest. Ta wersja Infini jest znacznie różna od mojej poprzedniej, chociaż obie są mniej więcej z tego samego roku. Infini, jak wiele zapachów Caron, jest znane z tego, że jest notorycznie wrażliwe na partie; ta sama koncentracja może znacznie różnić się z jednej butelki do drugiej. Jedna bardziej zielona, druga cięższa na tytoniu, jedne z wyraźnym akcentem narcyza, podczas gdy inne oferują nieokreśloną kwiatową mieszankę. Moja butelka przechodzi od aldehydowej świeżości Calèche/Madame Rochas do bardziej zielonego, irysowego N°19. Mój pierwszy Infini otworzył się gorzką, ziołową zielenią; trawiastą, pszenną, dymną. Wkrótce potem umarł. Ten Infini otwiera się błyszczącymi aldehydami. Mydlany, nawet trochę ściągający. Następnie pojawia się delikatna kwiatowa melodia, która nie pokazuje wyraźnego akcentu narcyza. Stąd porównanie do powyższych dwóch klasyków z tego samego okresu. W tym momencie, mimo że jest silniejszy niż Calèche i Madame Rochas, nie uważam go za szczególnie różny lub zapadający w pamięć. Gdyby to była wersja z dominującym narcyzem, czułbym się inaczej. I szczerze mówiąc, nie zaczyna mnie imponować, dopóki nie pojawią się nuty serca. Dymny wetiwer, bogate liście i pikantny kolendra zajmują centralne miejsce, obok bardzo chanelowskiego irysa, odrobiny galbanum i tego, co uważam za odrobinę Mousse de Saxe. Wśród złotych tytoniowych wici, obfitości zieleni i lizania cywetu, skórzasty narcyz nieśmiało się wkrada, ale kwiatową gwiazdą staje się irys i bez. Czuję chłodną urodę vintage N°19 edp, ale z skórzanymi nutami perfum z lat 40-tych. W tym momencie nie ma to nic wspólnego z futuryzmem, a bardziej z przeszłością. Utrzymuje się w ten sposób przez godziny, intensywnie się projektując, zanim baza otuli mnie w sandałowcu z lekką słodyczą kumaryny. Zieleń nigdy naprawdę nie ustępuje, ale skórzana ciemność powoli przejmuje kontrolę, zanim zniknie prawie pełny dzień później. Lata 60. i 70. były czasem epoki kosmicznej, pixie do’s i mini spódnic wśród pajęczych rzęs i plexi krzeseł. Dywaniki shag, pomarańczowe i bordowe meble wśród awokadowozielonych łazienek, podczas gdy Paco dał nam Mētal i Calandre, Yves dał nam Rive Gauche, a Robert Piguet zabierał nas w Futur, podczas gdy Courrèges Empreinte(ował) nas swoim podpisem! Infini stara się sięgnąć w przyszłość, ale po tym, jak blask otwarcia zaczyna blednąć, naprawdę wraca do przeszłości. Klasyczne i solidne podstawy domu są nadal tutaj, nawet jeśli mniej zauważalne. Czy to możliwe, że nawiązuje do oryginalnego Infini z 1912 roku? Nie mogę powiedzieć. Infini był reklamowany jako zapach dla młodej i wolnej kobiety tamtych czasów. Nowoczesny, żywy, pełen życia. Ale pod tym wszystkim nie może ukryć dobrego wychowania domu, jego arcydzieł, które przyszły wcześniej, i oferował kolejny doskonały zapach z jakością i klasą. Subtelne różnice i inne podejście do zielonego i kwiatowego aldehydowego sprawiają, że Infini warto spróbować. Nie zdobył mnie łatwo, ale szybko stał się ulubieńcem. Oszałamiający!
Aldehydy C14 dla efektu brzoskwini, bergamotka, nuty zielone, neroli, hiacynt. Irys, LOTV, jaśmin, goździk, ylang ylang, tuberoza. Piżmo, mech dębowy, bursztyn, drzewo sandałowe, wanilia, drzewo cedrowe, ambra i cywet. To jest (vintage) Arrogance pour Femme. Stworzony przez Raymonda Chaillana, jednego z 4 nosów stojących za Anaïs Anaïs, Arrogance to dorosła, zwierzęca wersja z lat 80-tych. Flakon o pojemności 100 ml z 1982 roku. EDT. Anaïs pojawił się pod koniec lat 70. i zawsze przypominał brzoskwiniową skórę nastolatki. Gossamer, mglisty, ale choć niewinny, zawsze niósł ze sobą ciężki cielesny ładunek. Czasami myślę o niej jak o zboczonej zakonnicy. Ukrywająca brudne myśli za zasłoną. Arogancja staje się spełnioną kobietą, która nie musi się już ukrywać. Bardziej indoliczna, bardziej zwierzęca, żyje swoim życiem, nie przejmując się niczym. Podczas gdy Anaïs sprawia wrażenie studium lilii madonny, Arrogance zapożycza intensywne zielono-ziołowe otwarcie Scherrera, bawi się tymi samymi kwiatowymi nutami, które można znaleźć w Anaïs, ale tutaj lilia (nawet jeśli nie jest wspomniana) bawi się hiacyntem przez krótką chwilę, aby przekazać fałszywą niewinność. Zabawny. Tuberoza i jaśmin zmieniają to, gdy zaczynają się pojawiać. Serce jest zdecydowanie kremowe i jednocześnie delikatne. Pomyśl o białej koronkowej bieliźnie zamiast o drapieżnej czerni. Przyćmione światła zamiast neonów. Emmanuelle zamiast Tracy Lords. To zdecydowanie erotyczne uczucie, zupełnie jak włoski film z lat 70-tych, który oglądasz bojąc się, że zostaniesz przyłapany. Cywet i bursztyn/ambra dodają tej odrobiny niegrzeczności, która czyni go tym, czym jest; brudnym szyprem włoskiego kalibru! Na mojej skórze podobieństwo do Anaïs jest nieuniknione. Jak flanker. Chaillan bawił się równowagą, cieniem i światłem i dał nam (dobrowolnie, za namową lub nie) zapomniany, ale doskonały zapach. Arogancja nie wywołuje takiej reakcji, zachwytu czy mocy symbolu statusu jak wiele innych, ale patrząc na jej zalety, jest równie oszałamiająca jak większość szyprów z epoki, zwłaszcza tych erotycznie naładowanych włoskich. Jeśli ktoś oglądał "Zabójstwo chińskiego bukmachera", mogę sobie wyobrazić Sherry pachnącą arogancją w scenie limuzyny, popijającą Dom Perignon, gdy jadą grać. Podobnie jak jego męski odpowiednik (vintage), Arrogance jest jednym z najlepszych duetów stworzonych przez Pikenz w czasach świetności perfumerii. Doskonała trwałość i trwałość obu zapachów, z łatwością noszone przez każdego!
Charlie! Tak źle rozumiany przez tak długi czas i przez tak wielu! Wiele księżyców temu, kiedy pojawił się Charlie, przez wielu był źle widziany. To zrozumiałe. Zwłaszcza w Europie. Z całą gamą Fidji, Miss Dior, Madame Rochas, Ô de Lancôme, Rive Gauche, Diorella i Cristalle, nie było potrzeby "tanich" drogeryjnych perfum, takich jak Charlie. Poznałam je po małym srebrnym wisiorku w kształcie jabłka o kremowej formule, który miała moja mama i nigdy go nie użyła. Nie był w jej stylu, ale od razu pokochałam jego goryczkę. Jakiś czas temu znalazłem wodę kolońską z lat 70-tych w niebieskim pudełku. Dziewiczy. Kapsuła czasu wszelkiego rodzaju. I Charlie znów mnie przekonał! Po pierwszym powąchaniu widzę, skąd Charlie czerpał inspirację; Estēe i Fidji, jego europejski odpowiednik. Podczas gdy Fidji zawsze był nieco łagodniejszy, Estēe, jak dobry amerykański zapach, był głośniejszy. Charlie również. Ale zamiast wypolerowanej sofistyki Laudera, Revlon dał nam bardziej przystępną wersję. Bardziej szorstkie perfumy, które, podobnie jak ich reklamy, nie potrzebowały niczego więcej, aby czuć się kompletne. Charlie wita mnie kwiatowym pięknem hiacyntu, z delikatnymi echami tropikalnych białych kwiatów. Trochę jaśminu, trochę tuberozy / gardenii, ale bez ciężkiego uczucia. Kwiaty skąpane w musujących aldehydach i delikatnych nutach cytrusowych, które sprawiają, że ta świeża woda kolońska trwa i trwa. Dokładnie tak, jak napisano na pudełku. Ale wkrótce pojawia się zielone serce. Charlie ma w sobie pik mchu dębowego i galbanum, co głównie widać na mojej skórze, z odrobiną pikantnej kolendry. Wetyweria i drzewo sandałowe, których zapach kojarzy mi się z Mysore, dodają głębszego, drzewnego tła, ale nigdy nie przyćmiewają zielonej zieloności. Charlie zachowuje swój lekko kwiatowy charakter, ale jako tło. Motywem przewodnim jest zieleń. Zielone łąki, świeżo skoszony trawnik, własny ogród. Rzeczy, które przemawiałyby do nowo niezależnej amerykańskiej kobiety, która zaczynała szturmem zdobywać miejsce pracy, była wystarczająco samowystarczalna bez mężczyzny i mogła żonglować swoją karierą i życiem osobistym. Wszystko się zmieniało, a Charlie stał się przystępnym cenowo, wysokiej jakości zapachem dla nowoczesnej kobiety. Był świeży, był nowy, ale co najważniejsze, był w zasięgu każdego i trwał przez cały dzień. Uwielbiam go. Zawsze miałam do niego słabość, a teraz, gdy mogę swobodnie nosić wodę kolońską, czuję się jak w niebie z każdym oddechem. Beztroski i dziki, zachowując jednocześnie pewną elegancję, która na dzisiejszym rynku drastycznie wzrasta, Charlie jest tak unisex, jak to tylko możliwe. Jego marketing i premiera uchwyciły moment w czasie, który oznaczał zmianę, ale dziś Charlie świeci na własnych zaletach. Zapach i trwałość są wyjątkowe! Recenzja wody kolońskiej z połowy lat 70-tych, 235 cm3.