Bleu Infini od Pierre Balmain zostały wydane w 2024 roku. Perfumiarzem tej kreacji jest nieznany. Nuty to Akigalawood, Szałwia muszkatołowa, Labdanum, Porost, Oakmoss, Róża, Sól.
Dobrze, więc nie nosiłem zapachów Marca Antoine'a Bahwah od wieków (2020), ale od razu rozpoznałem akordy "kosmicznego kadzidła" i charakterystyczne sztuczki w postaci drewna Akigala, nowej (właściwie to już od jakiegoś czasu jest na rynku) cząsteczki, której ludzie zdają się nienawidzić!!! Myślę, że jeśli chodzi o irytujące, nadużywane, strukturalne materiały bazowe perfum, to jest dość łagodny, ale co ja tam wiem, hej?? Otwarcie jest niewątpliwie ganymedesowe, a skojarzenie z "bleu" jest trochę wymuszone, ponieważ jest dość świeże i tak, niebieskie, turkusowe, okej. I jadeitowe zielenie i purpury, potem czerwienie... no wiecie, kolory, nie muszę ich wymieniać, Pomarańczowy!??!? Cała opalizująca mgławica kolorów wiruje wokół tego zapachu. Aby to zrównoważyć, czuję coś w rodzaju kapuścianego schnappsu (Dzieci? lol), ale to na szczęście nie utrzymuje się długo. Cała nowoczesna mechowa i dyfuzyjna żywiczna iskra jest po prostu zbyt uparta, by zniknąć, a to, co zostaje, to w rzeczywistości znacznie bardziej łagodna i noszalna interpretacja całego klimatu Quentina Bisch. Gdzie widzę różnicę, to znacznie bardziej płaskie, puste uczucie na skórze, nie jest tak irytujące jak Ganymede czy Bois Imperiale, a obydwa te zapachy lubię do pewnego stopnia, ale noszenie ich było dla mnie czymś w rodzaju krzyczącej męczarni! To jest bardziej stonowane, ale może nawet zbyt stonowane i to mogłoby być krytyką ze strony fanów tego gatunku, postrzegających Bleu Infini jako blady pretendent, i mogą mieć rację. To jest trochę zaskoczenie w kontekście tego, co mówiłem o spójności kolekcji, jest zgodne z żywicznymi, pikantnymi akcentami i tym podobnymi, może stonowaniem tego, czym wiem, że ten rodzaj perfum może być, nie będę kłamać, to jest trochę wyjątek w kolekcji i wyróżnia się nieco.
Dobrze, więc nie nosiłem zapachów Marca Antoine'a Bahwah od wieków (2020), ale od razu rozpoznałem akordy "kosmicznego kadzidła" i charakterystyczne sztuczki w postaci drewna Akigala, nowej (właściwie to już od jakiegoś czasu jest na rynku) cząsteczki, której ludzie zdają się nienawidzić!!! Myślę, że jeśli chodzi o irytujące, nadużywane, strukturalne materiały bazowe perfum, to jest dość łagodny, ale co ja tam wiem, hej?? Otwarcie jest niewątpliwie ganymedesowe, a skojarzenie z "bleu" jest trochę wymuszone, ponieważ jest dość świeże i tak, niebieskie, turkusowe, okej. I jadeitowe zielenie i purpury, potem czerwienie... no wiecie, kolory, nie muszę ich wymieniać, Pomarańczowy!??!? Cała opalizująca mgławica kolorów wiruje wokół tego zapachu. Aby to zrównoważyć, czuję coś w rodzaju kapuścianego schnappsu (Dzieci? lol), ale to na szczęście nie utrzymuje się długo. Cała nowoczesna mechowa i dyfuzyjna żywiczna iskra jest po prostu zbyt uparta, by zniknąć, a to, co zostaje, to w rzeczywistości znacznie bardziej łagodna i noszalna interpretacja całego klimatu Quentina Bisch. Gdzie widzę różnicę, to znacznie bardziej płaskie, puste uczucie na skórze, nie jest tak irytujące jak Ganymede czy Bois Imperiale, a obydwa te zapachy lubię do pewnego stopnia, ale noszenie ich było dla mnie czymś w rodzaju krzyczącej męczarni! To jest bardziej stonowane, ale może nawet zbyt stonowane i to mogłoby być krytyką ze strony fanów tego gatunku, postrzegających Bleu Infini jako blady pretendent, i mogą mieć rację. To jest trochę zaskoczenie w kontekście tego, co mówiłem o spójności kolekcji, jest zgodne z żywicznymi, pikantnymi akcentami i tym podobnymi, może stonowaniem tego, czym wiem, że ten rodzaj perfum może być, nie będę kłamać, to jest trochę wyjątek w kolekcji i wyróżnia się nieco.