Jeśli chcesz pachnieć jakbyś wtarł oliwę z oliwek w całe ciało, kup to!
Fall into Stars to idealna nazwa dla tak wysublimowanego zapachu, umieszczonego w skromnym i niepozornym flakonie - naprawdę czuję, że mogę w niego wpaść. W pierwszym spryskaniu wyczuwalny jest gorzki, lepki aromat balsamu peruwiańskiego, różowego pieprzu, bergamotki i imbiru, a następnie gruba, woskowa warstwa kwiatu henny i róży. Wkrótce potem wyłania się miękki i suchy oud - w żaden sposób nie zwierzęcy ani kałowy, ale z wystarczającą ilością unikalnych niuansów, aby wskazać pewien stopień prawdziwego oudu w kompozycji. Baza składa się również ze skórzastego, dymnego labdanum i gładkiego szafranu, z subtelnymi akcentami słodkiego, żywicznego akordu bursztynu w tle. To mistrzowsko skomponowany zapach, który jest cudownie gładki i utrzymuje się przez cały dzień. Dla mnie i kilku innych osób, którym o nim wspominałem, pachnie on czasami niemal jak hiperrealistyczne czarne oliwki, co może być nieco dziwne. Ogólnie jednak zapach ten jest piękny i urzekający, ale nie na tyle, by uzasadnić cenę 760 funtów.
Naprawdę trudno mi wyrazić, jak bardzo kocham ten zapach. To absolutna magia, to wzorcowa perfumeria, bla, bla, bla, wszystkie te zachwyty. W rzeczywistości jednak kosztuje to absolutną fortunę i rodzi pytanie, czy jakikolwiek zapach jest wart wydania takiej sumy? W chwili słabości/głupoty...? Tak, mogłabym się przekonać. Oczywiście nie mówię, że jesteś głupi, jeśli to kupujesz, bo wszyscy mamy swoje budżety, a jeśli jesteś osobą zamożną, to nie znajdziesz nic lepszego niż to, naprawdę. Mam na myśli, że jest wiele droższych perfum niż te, a gdybym miała pieniądze, być może kupiłabym je wszystkie, ale może też jeździłabym Ferrari i nigdy nie nosiłabym tych samych majtek dwa razy...? Więc jest to. Sposób, w jaki zachowuje się na skórze, jest również niesamowity. Mam na myśli, że początkowo mówiłam o nim, że "wypełnia pokój" i że długo utrzymuje się na pasku oraz że jest "brutalnie mocny" i "wystarczy jeden psik" itd... ale jest wskazówka w tym wyrażeniu "brutalny" i to niekoniecznie sugeruje świetny zapach, na pewno nie to, czego szukam. Jednak "Fall into Stars" wydaje się taki tylko chwilowo, zanim osadzi się w jednym z najbardziej satysfakcjonujących doświadczeń, jakie oferują najlepsze perfumy w mojej garderobie. Chciałabym powiedzieć, że to tylko na specjalne okazje, ale w rzeczywistości mogłabym nosić to często i do każdego celu i nigdy bym się nie znudziła jego tematami. Nie wiedziałam tego od razu (jak już mówiłam, myślałam, że będzie za mocny), ale noszenie go dzisiaj utwierdziło mnie w pozytywnych odczuciach, które miałam od pierwszego powąchania. Ten pierwszy zapach jest naładowany oud, mam na myśli charakterystyczny, zwierzęcy, łagodny ser, starzejące się drewno, owoce, ciemny alkohol, to prawdziwy hit i po prostu rozwija się i rozwija. Kluczowe jest to, co Laudamiel zrobił tutaj, to stworzenie nowoczesnej kompozycji, która ma serce bliskowschodniego, orientalnego, oud attaru, wyraźnie na pierwszym planie. Ma miodową głębię, która ciągle daje. Następnie przechodzi w wspaniałą, skórzaną, wieloaspektową, poprawiającą skórę, z ogromną ilością słodyczy, ale nigdy nie jest przesłodzona i nie ma żadnych ostrych nut z różowego pieprzu czy czegokolwiek innego. Skóra nie gryzie, ani nie jest banalnie gładka, nie możesz (przynajmniej ja nie mogę) wyczuć żadnego konkretnego materiału, to duża, zaokrąglona masa, która migocze jak dobrze oszlifowany opal lub gwiazdy, w które tytuł cię wciąga. Po prostu czuję, że to może być arcydzieło. Całkowicie mnie zaskoczyło... A będąc zrzędliwym, mizantropem, naprawdę nie chciałam, żeby mi się podobało. Mam na myśli, że flakon wyglądał przeciętnie (w rzeczywistości są naprawdę piękne na żywo), marka wydawała się wyłonić znikąd (czyż nie wszystkie?), co mam na myśli, to brak historii dziedzictwa, jak na przykład Nicholai. Pamiętam też, że pomyślałam "ona jest ładna" o pani na zdjęciach z laboratorium Strangelovenyc, nie zdając sobie sprawy, że to Helena Christensen(!), która jest dyrektorem kreatywnym. Nie że ma to jakiekolwiek znaczenie, ale to ciekawostka, jak sądzę. Również aspekt zrównoważonego rozwoju i wybór oudu jako głównego tematu mogą wydawać się nieco przestarzałe, ale po szybkim powąchaniu innych mogę powiedzieć, że jakość i cud przenikają przez całą linię. Wybór Givaudan i szczególnie cool, renegackiego perfumiarza Christophe'a Laudamiela był mądrym posunięciem, ponieważ wydaje się, że wydobywa magię oudu i innych doskonałych materiałów, z którymi zdecydowali się pracować. Naprawdę czuję się lepsza, nosząc to, nie w sensie ego czy popisywania się drogimi, luksusowymi flakonami czy czymkolwiek. Szczerze mówiąc, czuję współczucie dla innych, którzy nie (i naprawdę nie mogą) pachnieć lepiej niż ja dzisiaj. (wow, to brzmi protekcjonalnie i niepotrzebnie konkurencyjnie... haha) Tak się czuję, jakby wielkość emanowała z mojej osoby. To nie jest fair. To jak wzięcie AK47 na bójkę na pięści. Jeśli dostanę trochę pieniędzy, mogę kupić mały flakon, bo "Fall into Stars" jest zbyt dobry, by go nie kupić. Myślę, że miłośnicy oudu polubią jego autentyczność, ale nie widzę, żeby stał się ulubieńcem ekipy Attar. To bardziej o kompozycji, więc będzie miał szeroką atrakcyjność. To hipnotyzujące, jestem całkowicie pod jego urokiem. ps: O... Błogosław piękną Tanję i Phine z Perfume Lounge w Amsterdamie za danie mi cennej próbki tego zapachu.
