fragrances
recenzji
Mój zapach charakterystyczny
151 recenzji
L de Loewe należy do panteonu zapomnianych szyprów z lat 70. Tych, które pamięć i czas zatarły w niepamięci, w tym małym miejscu, w którym nawiedzają mnie Azzaro, Vu, Loewe II i wiele innych. Wydany w 1971 lub 72 roku jako debiutancki zapach domu, L pachnie jak drogie perfumy rozlane wewnątrz dobrej skórzanej torby. W otwarciu brakuje typowego dla tamtej epoki aldehydowego uderzenia. Zamiast tego rozprzestrzenia neroli z cytrusową świeżością, podkreśloną zielonymi nutami i odrobiną aldehydowego blasku. Mój osobisty wróżkowy pył! Serce jest jednak miejscem, w którym magia zaczyna świecić! Zieleń we wszystkich odmianach; zielona, szmaragdowa, omszała i atramentowa, wypełniona gorzkim, orzeźwiającym akcentem galbanum, korzenną nutą wetywerii, leśnym baldachimem mchu dębowego, a wszystko to spowite pudrowym hiacyntem i irysem, skórzastym i zwierzęcym narcyzem oraz odrobiną blasku magnolii! Lilia, ze swoim indolowym pięknem, stanowi punkt kulminacyjny nut kwiatowych, dodając odrobinę białego połysku. Jestem pewien, że jest ich więcej, ale kwiaty są zmieszane w taki sposób, że podkreślają zieleń i nie stają się gwiazdą pokazu. Zapach odzwierciedla ideę luksusu, ale bardziej miejskiego, a mniej wiejskiego. Fidji zrobił to dla egzotycznych wysp, Aliage zrobił wiejski szyk, a L po prostu rozlał się wewnątrz najlepszej skórzanej torebki. A bazowe nuty jeszcze bardziej to podkreślają. Bogate piżmo, przebłyski skórzastego kastoreum, pudrowego cywetu i słonej ambry zapewniają trwałą trwałość i duży zapach, jednocześnie zachowując świeżość otwarcia. Elegancki z każdej strony, L może iść na zakupy, do pracy, na przyjęcie lub do opery. Podobnie jak Aromatics, kolejny kameleon zapachu, L nie ogranicza się do określonego nastroju lub otoczenia społecznego, ale dostosowuje się do użytkownika, czując się jak w domu w każdej sytuacji. Znak rozpoznawczy elegancji. Po drodze L wypadł z mody, choć pozostał popularny w Europie, Scherrer pojawił się z ciemniejszym i bardziej seksownym zapachem, a powoli drzwi nadmiaru lat 80. otworzyły się, witając duże białe kwiaty i zwierzęce orienty. Zapachy mocy, takie jak Opium, które mistyfikowały zakazane, pozostały popularne, nowe jest zawsze bardziej błyszczące, a zielone kwiatowe szypry z poprzedniej dekady, z ich nadziejami i marzeniami, eteryczne, ale zadziorne, stały się zbyt "wiejską dziewczyną" dla miejskich menedżerów, którzy kroczyli ciemnymi ulicami neonowej metropolii zamieszkanej przez wielkiego złego wilka. Niebezpieczeństwo było du jour, a L nie była tym zwierzęciem. Dziś, łatwo dostępny w serwisie eBay, vintage edt lśni jak najjaśniejszy szmaragd. W większości zapomniany, może zabłysnąć na nowo, stając się ponownie promiennym i eleganckim podpisem dla mężczyzny lub kobiety, którzy kochają takie zapachy jak Scherrer, Aliage, Y, Givenchy III, Futur. W końcu wymyka się czasowi, płci i ustawieniom; elegancja jest daleko ponad tym. Recenzja oparta na oryginalnej formule edt z początku lat 70.
Po około miesiącu obcowania z Peau Intense i porównywania go z moją Montaną z połowy lat 80-tych, zanim na pudełku i flakonie nadrukowano nazwę Parfum de Peau, stwierdzam, że podoba mi się, ale czuję też, że jest zbędny. Oryginał jest lub był skórzaną, dominującą wersją popularnego w latach 80-tych ciemnoróżowego szypru. Pomyśl o Diva, L'Arte di Gucci, nawet Explosive by Aigner lub La Perla. Ciemna róża, zwierzęcy oddech, mech dębowy i skóra, połączone kadzidłem i żywicami. Nic z tego nie można znaleźć w dzisiejszym Parfum de Peau, niemal przezroczystej i anemicznej wersji wielkiego Claude Montana. To właśnie dlatego wprowadzono na rynek Peau Intense, prawda? Lata reformulacji zebrały swoje żniwo i Parfum de Peau po prostu nie był już Parfum de Peau. Peau Intense jest po pierwsze intensywny. Ma bardzo mocną projekcję i trwałość przez cały dzień. Róża jest mroczna i nastrojowa, kadzidło lśni w całej swojej zimnej i kościelnej chwale, a paczula przybiera cudowną kamforową postać, gdy tylko zaczyna ożywać. Nie zmienia się w gourmand ani nie zmienia się w nowoczesne "lasy" i "bursztyn", które przenikają każdą wersję przez ostatnie 5 lat. Tak więc, tylko za ten fakt, brawo! Ale ma też pewne różnice; podczas gdy oryginał jest ciężki od cywetu i kastoreum, ta wersja jest znacznie mniej zwierzęca. Skóra nadal błyszczy, a kastoreum wydaje się być tym razem solo. Mrok róży nadal tu jest, ale zamiast jeżynowego akcentu i akcentu, owocowość pochodzi teraz z kwiatu pomarańczy. Mech dębowy rządził wcześniej, teraz pojawia się jako zwykły wstęp dla hardkorowej łatki. Stare formuły zawierały żywice wśród kadzidła, dając cieplejsze i bardziej bogate wrażenie, bardziej dekadenckie. Teraz kadzidło jest znacznie bardziej wyraźne, wydaje się chłodniejsze, zdystansowane, bardziej uroczyste. Ale nadal bardzo mi się podoba. Dlaczego więc uważam, że jest zbędne? Ponieważ istnieje. IFRA, zakazy, gusta i zmiany konsumenckie, regulacje... wszystko, co sprawiło, że Parfum de Peau stał się cieniem samego siebie, zostało teraz odwrócone. Tak więc, jeśli ta formuła może być stworzona w 2019 roku i jest bezpieczna dla IFRA, dlaczego po prostu nie zrobić reformulacji (ponownie) i odświeżyć oryginał? Czy jest to tak duży sprzedawca? Wtedy ta zmiana z pewnością zostanie przyjęta przez fanów. Czy wolno się sprzedaje? W takim razie czy flanker naprawdę zwiększy sprzedaż lub przywróci go do centrum uwagi? Po co robić nową wersję, która pachnie bardziej jak oryginał niż obecny Parfum de Peau, umieszczać przydomek Intense, pobierać podwójną opłatę i prezentować ją jako ulepszoną wersję oryginału, skoro można było po prostu ulepszyć oryginał? Fani wiedzą, jakimi perfumami są Parfum de Peau, jak pachniały, a to nie przyciągnie tych, którzy już ich nie lubią. Jeśli to dla fanów, bądź mniej chciwy. Mówisz po prostu "możemy ulepszyć oryginał, ale wolimy wypuścić nowy, droższy, bardziej intensywny i nazwać to dniem". Gdybyś dał Parfum de Peau tę formułę, nawet z zaktualizowanym pudełkiem, i nie nazwał go nowym zapachem, byłby chwalony jak Mitsouko w 2015 roku i nagradzana reformulacja Wassera. To powiedziawszy, nadal mi się podoba. Kupiłem go, ponieważ cena była niższa niż połowa oryginalnej sprzedaży detalicznej i nawet z zasłoną dymną mam nadzieję, że przetrwa na rynku. A jeśli w jakiś sposób przyciągnie nowych klientów, to tym lepiej. Fani oryginału będą się cieszyć, zwłaszcza jeśli nie są typem, który przeszukuje Ebay w poszukiwaniu zabytkowych butelek, które wciąż istnieją, a niektóre są w rozsądnych cenach. Oryginalny vintage, wciąż łatwy do znalezienia w serwisie eBay: 10/10 Parfum de Peau sprzedawany obecnie: nie przejmuj się Peau Intense: 8/10
Gęsta, słodka mirra. Kawałki Shalimar w stylu vintage, ułożone na przewiewnej cytrynowej bezie. Bogactwo, jakie kiedyś było i pachniało. Bengale Rouge jest dzieckiem przeszłości z ukłonem w przyszłość i stanowi poważną konkurencję dla mojej ukochanej Salome! Gwiazdą jest mirra. Gęsta, ciągnąca się, roztopiona, szklista mirra, jakiej rzadko się spotyka. Nie dymna, kadzidlana, ale raczej pocieszająca i przywołująca na myśl La Belle Époque. Zwiewny, ale bogaty, podany na srebrnej tacy z najlepszymi miodowymi płatkami róży, ciemną ponurą bergamotką i cytrynową bezą, która nieuchronnie przypomina vintage Shalimar parfum około 1940 roku. Jest też srebrny promień świeżości, który przypomina lawendę używaną w Jicky, chociaż mogę to sobie tylko wyobrazić. Wanilia przyjmuje bardziej dymne podejście, przypominające rum, ale nigdy nie jest mdłe ani chorobliwie słodkie. Nie ma ani śladu gourmandise, jest tylko jego drażniąca nuta, ale nigdy się nie materializuje. I jak każde perfumy, które pachną jak prawdziwe perfumy, wrodzone ciepło, które promieniuje i pulsuje ze skóry. W Civet wyczuwalna jest zastrzeżona przez Liz mieszanka piżma, lekka nuta słoności (być może prawdziwej ambry) i delikatna kremowość drzewa sandałowego, która przypomina maślany i słony zapach prawdziwego i dawno minionego indyjskiego Mysore. Wrażenie otulającego mchu dębowego z dawnych czasów przebija się, ale nigdy nie kradnie show, po pierwsze ze względu na ograniczone ilości dozwolone dzisiaj, a po drugie dlatego, że to nie jest jego show. Jeśli Salome była ponurą, czerwonokrwistą uwodzicielką, to Bengale Rouge jest jej (jego) młodszym ja; naiwnym, zmysłowym, inteligentnym. Zabawny i przyjazny, tak jak inspiracja dla perfum: miękkość i ciepło kota bengalskiego. Liz dała nam wspaniałą kreację, którą byłam gotowa polubić, ale ostatecznie pokochałam. Cudownie trwały, ale nigdy nie nachalny; zamiast tego mieni się na skórze przez wiele godzin, delikatnie pachnąc tobą i tymi, którzy są blisko ciebie. Nie mógłbym być bardziej podekscytowany tym, co będzie dalej, chociaż moim następnym przystankiem będzie hipnotyzująca i silnie zielona królowa galbanum, którą jest Dryad!
Youth Dew! Wielka dama, która umieściła Laudera na mapie, czyniąc perfumy dostępnymi dla przeciętnej Amerykanki, jest przełomowym orientem, który wziął wskazówki z Tabu i ozdobił go amerykańskim snem, uczynił go bardziej klasycznym i ukrył zwierzęcą cielesność w warstwach przypraw i ziół. To, co Aromatics zrobił dla szyprów, Youth Dew zrobił dla orientów i utorował drogę późniejszemu Opium. Podczas gdy Cinnabar zajął drugie miejsce, Youth Dew królował niepodzielnie. Recenzja oparta na atomizerze edp z połowy lat 70. Youth Dew jest przede wszystkim pikantny. Wśród cynamonu, żywic, pieprzu, goździków, goździków, są subtelne nuty lawendy, które zbliżają go do digestifu po obiedzie. Lawenda, zawsze uważana za zioło oczyszczające i myjące, jest najprawdopodobniej związana z rytuałem kąpieli, który pierwotnie miał wywołać olejek do kąpieli. Reklamowany jako rytuał kąpielowy/pampering, który podwaja się jako perfumy, Youth Dew w swoim oryginalnym wcieleniu przykleja się do skóry jak miód, oczarowując zmysły, a także zmiękczając skórę, pozostawiając jednocześnie pachnący ślad, który jest daleki od młodości lub rosy. Nie jest to pierwsza rzecz, która przychodzi na myśl, gdy słyszy się tę nazwę; nie ma w niej tej eterycznej miękkości i delikatności, którą kojarzy się z taką nazwą, ale lubię myśleć, że Estēe nazwała ją po efekcie na skórze po relaksującej kąpieli; elastyczna, nawilżona i pachnąca skóra, która zachowuje świeżość i rosę, no cóż, młodości. Gdzieś na drodze rozwoju zapachu pojawiają się migotliwe kwiaty. Trochę róży, trochę pikantnego geranium, trochę jaśminu. Ale nic się nie wyróżnia, a jeśli mrugniesz, przegapisz to. Gwiazdą pokazu jest kadzidlana orgia przypraw, która migocze z pomarańczą, tworząc charakterystyczny mus Coca Coli. I nie jest to aż tak daleko idące; Cola ma w swojej recepturze cynamon, wanilię, pomarańczę i goździki, a tutaj Youth Dew unika aldehydów (nadal tam są, skrobiowe jak świeżo wyprasowana koszula) na rzecz cytrusowego popu, który czyni go innym i znacznie bardziej pobudzającym zmysły. Youth Dew odpręża się nieco po wielu godzinach, odsłaniając bazę bogatą w cywet (przynajmniej w tym roczniku), wzbogaconą piżmem, ziemistą paczulą, drzewem sandałowym bogatym jak budyń i odrobiną wanilii dla dodania kremowej konsystencji, która przynosi komfort i czyni go bardziej drzewnym. Ale nie zmniejsza swojej objętości, będąc bardzo zauważalnym przez wiele godzin, szczególnie na ubraniach i szalikach. Jego ślad po długim dniu przypomina kwiaty zanurzone w olejku z drzewa sandałowego, a następnie spalone jak kadzidło i wcierane w skórę pokrytą delikatną warstwą wysokiej jakości olejku waniliowego, który macerował się z płatkami gardenii i ylang-ylang. Historyczne formuły stają się ciemne, prawie czarne, ale nie wydają się psuć, czując się świeżo zabutelkowane. Nowsze flakony, z lat około 2008/2014, ciemnieją, ale nigdy nie osiągają potencjału oryginału, sprawiając wrażenie jednowymiarowych i nieco syntetycznych. Subtelne wariacje ziół i przytulne uczucie właściwego piżma i cywetu zniknęły, zastąpione przez więcej wanilii, syntetyczne nuty zwierzęce i odkażoną paczulę. Bliżej mu do obecnego Opium, ponieważ oba mają dysonansowy, skrobiowy charakter, który ma na celu zastąpienie wszystkich utraconych i zakazanych składników. Z drugiej strony olejek do kąpieli poradził sobie zaskakująco dobrze, nosząc się doskonale jak extrait, jako zapach warstwowy lub z kilkoma kroplami dodanymi do neutralnego kremu. I jest to najlepsza dostępna obecnie wersja dla tych, którzy boją się sprayu. Youth Dew to arcydzieło, kamień milowy amerykańskiego perfumiarstwa i historii perfum w ogóle. Każdy, kto szuka głęboko korzennego i egzotycznego zapachu, powinien przynajmniej wypróbować YD i sam zdecydować, czy mu się podoba, czy nie. YD jest ponad wiekiem, płcią czy statusem społecznym. Estēe sprzedawała swój zapach zgodnie ze standardami swoich czasów, ale dziś jest dumny wśród obecnych ofert, co czyni go kradzieżą w swojej cenie, znacznie lepszym niż obecne przeformułowane Opium i znacznie lepszym niż wiele niszowych zapachów, które sprzedają marzenia o oparach Orientu. Gdyby ten zapach został umieszczony w bardziej wyszukanym flakonie o bardziej chwytliwej nazwie, sprzedawałby się jak ciepłe bułeczki znacznie powyżej 150 USD. Vintage: 10/10, gwiezdna wydajność. Modern: 7/10 edp, 9/10 olejek do kąpieli.
Wtedy i teraz. Youth Dew zmienił się, a raczej ewoluował wraz z duchem czasu. Nie jest to już magiczny czarny eliksir o głębokich właściwościach balsamicznych. Ten mistyczny napar. Youth Dew stracił nieco na swojej mocy. Ale podobnie jak w przypadku Aromatics, nie mogę się nim nacieszyć, bez względu na formułę czy rocznik. Dzisiejszy YD jest lżejszy, bardziej musujący i skrobiowy. Balsamiczne i zwierzęce nuty ustąpiły miejsca bardziej pikantnym nutom; kora i liście z dawnych lat nadal są obecne, ale teraz są nieco bardziej szyprowe niż orientalne. To, co było pierwowzorem Opium, w nowoczesnej formule jest nieskończenie lepsze od współczesnego Opium. Podczas gdy tamten umarł, YD wciąż kopie. Charakter, serce, to wszystko tam jest. Ale pod nowym oświetleniem, które sprawia, że sok jest bardziej bursztynowy niż ciemnobrązowy, nadal otrzymujesz przyprawy goździkowe i cynamonowe, wyraźniejszą nutę musującej coli i kwiatowy mech dębowy w suszeniu. Nie mogę powiedzieć o nim nic złego, ponieważ dziś jest tak samo nowoczesny, jak w 1953 roku. W końcu czyż nowoczesność nie jest czymś, co dopiero ma stać się normą? Youth Dew ma jeszcze całe wieki przed sobą. Niech żyje jego piękno!
Halston to elegancja w butelce, bez wysiłku szykowna i niemożliwie piękna. To piękni ludzie, którzy chodzili do Studio54, nie po to, by się chwalić jak wszyscy dzisiaj, ale by się bawić, brać narkotyki, tańczyć do wczesnego rana i wracać do domu z nieznajomym lub nie. To, co mnie pociąga w Halstonie, to jak doskonale osiągnięta jest świeżość melona i mięty. Pachnie jak świeży oddech. Jak powiew powietrza. Nosząc go, przenoszę się do mieszkania z lat 70-tych, z dywanem w stylu shag, palmami i lustrzanymi ścianami. O, i oświetleniem punktowym. Gra muzyka disco, ludzie szykują się na nocne wyjście, ubrania leżą na łóżku, a okno jest otwarte, wpuszczając chłodny powiew. Cristal (zarówno Chanel, jak i szampan), Azzaro, Opium, Michelle, Fidji, Paco Rabanne pour Homme, Pierre Cardin... to rodzaj zapachów, które znajdziesz na toaletce. Ale równie dobrze może to być Jean Naté lub Jovan musk. Piękni ludzie, piękne zapachy, impreza przed nami i trochę zabawy. Tak właśnie czuję Halston. Halston jest mchy, drzewny, mydlany. Mydlany jak zapach świeżego mydła w kostce. Świeży, jak całowanie kogoś, kto żuł miętową gumę. Świeży jak nowy koktajl melonowy, który jest na topie i którym zamierzasz się rozpieścić. Na mnie kwiaty zajmują drugie, nieokreślone miejsce. To wszystko o ziołowej nagietku, atramentowym mechach dębowych oraz drzewnym cedrze i sandałowcu. Czasami czuję kadzidło i bursztyn, przybliżając to do ciemnego kąta, gdzie wszyscy wspaniale pachną Opium. Bogatsza klientela. Ale najczęściej chodzi o zieloną tapetę. Za każdym razem jednak chodzi o klasę i elegancję. To rodzaj drogiego perfumu, którego używasz na specjalne okazje. Jak stanie w kolejce przed Studio54, mając nadzieję, że dzisiaj to ty będziesz tym szczęśliwcem. Tym, którego Steve (Rubell) wybierze, by wejść do środka i tańczyć całą noc z Biancą Jagger, Elizabeth Taylor, Jerry Hall i Andy Warholem. Ale nawet jeśli nie zostaniesz wybrany, noc jest młoda, a twoi przyjaciele zabiorą cię gdzie indziej. Jesteś na Manhattanie, to lata 70-te, możesz robić wszystko i iść wszędzie! Cóż, może nie do Studio54! Halston ma niewiele wspólnego z innymi zapachami. Może to być, może, Ivoire, jeśli Ivoire nosi Ultrasuede i pali mentolowe papierosy. Halston, tak jak moda Roya i magia dekadenckich nocy w Nowym Jorku, jest wyjątkowy. Wziął coś znajomego, zmodernizował to i uczynił nowym, z rzeźbiarską butelką, która idealnie pasuje. Krzyczy optymizmem, elegancją, świecąc jak kula dyskotekowa. To nie tylko piękni ludzie, którzy uczynili go sławnym, to uczucie puszczenia się, spędzenia najlepszego czasu i mieszania się z tłumem. Sławnym czy nie. Chociaż może wydawać się zapachem na noc, Halston, jak większość chypre, można nosić na każdą okazję. Vintage, butelka z lat 80-tych, którą posiadam, ma intensywny sillage i trwałość, która wystarcza na całą noc. Nie wiem, jak obecna formuła się sprawuje, ale patrząc na to, czym stały się chypre, mam mało wiary. Myślę, że nowoczesny Halston nie zostałby wzięty za rękę przez Steve'a Rubella, by wejść do Studio54. Dodając: vintage extrait (teraz mam butelkę z lat 70-tych) ma tę samą formułę, wzmocnioną w soczystą, zwierzęcą zieleń. Ta noc w Studio54; cóż, właśnie przeniosła się do ciemnego kąta. 🔥🔥
Beautiful jest po prostu, no cóż, Beautiful! W swojej oryginalnej formule vintage. Ale jest to również rodzaj dziwactwa jak na standardy Lauder. W czasach swojej premiery, w potężnych latach 80-tych, Lauder miał Azurēe, Private Collection, Youth Dew, Cinnabar... brakowało mu wielkiego kwiatu, ale jakoś nie było to to, czego można by się spodziewać po domu. Wśród sukowatych szyprów i ognistych orientów, gatunków, które Estēe znała jak własną kieszeń, Beautiful był oczywistym wyborem, którego brakowało w repertuarze. Ale czuje się również nie na miejscu. Po pierwsze, nie ma podpisu, który łączyłby go z Lauderem, a po drugie, Bernard Chant i Sophia Grojsman? Nie mógłbym rozpoznać ich stylu, nawet gdybym został postrzelony kadzią z Beautiful. Beautiful został wprowadzony na rynek jako trwałe, romantyczne i wyściełane ramionami perfumy ślubne / panny młodej. Przynajmniej tak chciały wierzyć reklamy. Ale pod nadmiarem jest to oszałamiający zapach o gigantycznych proporcjach, który w jakiś sposób odcisnął piętno na nadchodzących Boucheron i Amarige, a także wyznaczył standard romantycznych, ale przesadnych kompozycji kwiatowych / perfum. W pewnym sensie Amerykanie mieli Beautiful, a Europejczycy Ysatis. Od samego początku kwiatowy bukiet przenika powietrze. Tuberoza, jaśmin, goździk, mimoza, ylang ylang... najbogatsze, najbardziej maślane kwiaty nie tracą czasu, aby dać ci znać, że tu są. Towarzysząca im salwa po prostu pozostaje w tle. Odrobina fiołka i bzu zapewnia klasyczną surowość, ale jest krótkotrwała. Bogata baza wzmacnia kwiaty wanilią i bursztynem. Nie ma tu żadnej skromności. Beautiful jest gigantyczny, odurzający, pochłaniający. I ma pełne prawo być wielki; sprawia wrażenie, jakby wziął najlepsze cechy Ysatis i zamerykanizował je, odciskając styl domu i zamiast iść w kierunku jawnego zwierzęcości, wybierając bardziej klasyczny akcent. W ostatecznym rozrachunku Beautiful to wspaniale skomponowany, duży kwiat, który lśni od początku do końca. Wszystko pachnie bardziej niż życiem, wszystko wydaje się prawdziwe, tak jak epoka czuła, że jest większą i lepszą wersją rzeczywistości. Beautiful nie sprawdziłby się w innych czasach. Lauder podążył za wielkim trendem, wprowadzając Knowing kilka lat później, a wąchając je obok siebie, rozpoznajesz w tym drugim przebłyski pierwszego. Beautiful był anty-Lauder, ponieważ Lauder po prostu nie robił tego gatunku wcześniej. Chciałeś zielonych kwiatów, kwiatowych skór, szyprów i orientów, miałeś najlepsze, co Ameryka mogła zaoferować przy najbliższej ladzie domu towarowego. Ale kiedy zapach działa przez 24 godziny na skórze, jest to jednoznacznie Estēe Lauder w najlepszym wydaniu; dom powitał kwiatowe lata 80-te, wydobył z nich to, co najlepsze i sprawił, że poczuł się jak jeszcze jeden z imponującego i niezwykle klasycznego katalogu domu. Był dramatyzm i bogactwo, ale także trochę suchości, trochę mchu dębowego i drewna, aby nadać mu styl i uniknąć taniego zapachu. I w tym właśnie tkwi kunszt Beautiful; był bombastyczny, ale nie mógł ukryć swojego eleganckiego rodowodu. Sillage i projekcja edp z połowy lat 80. są duże, ale powściągliwe, ożywają wraz ze zmianami temperatury i ruchu. Trwałość? Od "Yes I do" do końca miesiąca miodowego. Albo przynajmniej jak nocny wypad z Andym Warholem!
Jeśli kiedykolwiek zastanawiałeś się, jak pachnie owocowo-kwiatowy zapach z lat 80-tych, oto on! Główna różnica? Większy zapach, długotrwały i wręcz seksowny. Clandestine, wydany rok po Poison, był odejściem od Fidji i J'ai Osé. I nieuchronnie zapożyczył niektóre z nich. I od La Nuit. Zaczynając od śliwki i likieru, Clandestine nie zajmuje dużo czasu, aby pokazać, o co w tym wszystkim chodzi. Pod krótkotrwałym metalicznym promieniem aldehydów, góra to owoce. Wielkie, rozkładające się owoce. Śliwka, brzoskwinia, lekko wkurzona czarna porzeczka... jest figlarnie, beztrosko, ale i rozpustnie. To także duże, odważne kwiaty; tuberoza, róża, jaśmin... dodaj trochę ylang-ylang z jego kremową słodyczą i dużą porcją miodu, a otrzymasz masywnie indoliczne serce. Seksowne, dekadenckie, narkotyczne. Jest pudrowa zasłona, która zapobiega pójściu na całość... jeszcze. Ale drydown! Och, drydown, długi i skąpy, wypełniony ostatnimi resztkami miodu, goździka i połączony z dużym kawałkiem cywetu i piżma, przygasza światło i wypuszcza zwierzę. Clandestine zaczyna się zabawnie i seksownie, szaleje w połowie nocy, kończąc w ciemnej alejce z nieznajomym. Jest w nim owocowość "Poisonesque", ten sam brud La Nuit, ale nieco złagodzony, i dużo klasy. Pomimo wszystkich swoich nut i progresji, Clandestine może równie dobrze iść na imprezę, na galę lub na kolację i drinki. Głośność lat 80-tych, a jednocześnie odrobina elegancji zaczerpniętej z wcześniejszych dekad. Aspekt zwierzęcy jest znacznie bardziej wzmocniony na ciepłej skórze, ale nigdy nie osiąga poziomu innych potworów. Owocowo-kwiatowy z kopem! Tak! Jakby już ich nie produkowali. Recenzja oparta na zapachu z 1986 roku (Edt). Zapach i trwałość? Zobaczymy się rano!
Zachwycający! To słowo najbardziej pasuje do Femme, jednego z najlepszych dzieł Edmonda Roudnitska i jednego z klejnotów Rochas. Recenzja oparta na Parfum de Toilette z lat 70-tych. Na początku lat czterdziestych XX wieku, w obliczu zniszczeń II wojny światowej, zapachy miały przynosić optymizm i radość. Miss Dior był jednym z nich, radosnym i optymistycznym. Femme był kolejnym. Ale Femme był inny; był bardziej zmysłowy, bardziej zmysłowy. Pierwotnie dedykowany Hélène, młodej żonie Marcela Rochasa, szybko podbił serca ekskluzywnej klienteli i został upubliczniony w 1944 roku. Choć powstały w okresie niedoboru i powojennej dewastacji, Femme był niezwykle bogaty, zarówno pod względem piękna, jak i kompozycji, zawierającej słynną już bazę Prunol od De Laire. Edmond odkrył ją w opuszczonym magazynie i obficie wykorzystał, tworząc sygnaturę Femme i wyznaczając ścieżkę dla przyszłych kompozycji. Z silnym powiązaniem z Mitsouko, owocowym szyprem od Guerlain, Femme wzmacnia brzoskwiniowe laktony i łączy je z duszonymi morelami, śliwkami i suszonymi śliwkami, tworząc gorzki kompot owocowy. Jonony, z ich fioletowymi i różanymi odcieniami, tworzą sepiową mgiełkę głębokich pomarańczy i brązów, które mienią się w srebrnym promieniu światła. Jest owocowy w swojej rozkładającej się naturze, prawie gnijący, miodowy; i jest to najbardziej erotyczny akord dojrzałych owoców w historii współczesnych perfum. Femme wykorzystuje również ciepłe przyprawy; cynamon, kminek (który z czasem ulega degradacji, czyniąc vintage bogatszym, ale także sprawiając wrażenie, że brakuje mu kminku), goździki, z pikantnym goździkiem i odrobiną róży i jaśminu, tworząc kuszący melanż, który raczej rozgrzewa niż przyprawia. Drzewo różane, cywet i kastoreum, skóra, żywice i mech dębowy w całej okazałości... zakotwiczają Femme na skórze na wiele godzin. To blask świec, ciepły uścisk ukochanej osoby, która w końcu wraca do domu. Femme jest czasem orientalny, częściej szyprowy, ale zawsze wspaniały i głęboki. I ta noszona, żywa zmysłowość jest tym, co czyni ją najbardziej atrakcyjną, mniej mózgową i bardziej ludzką niż Mitsouko; mogłyby być krewnymi, ale podczas gdy Mitsy wychowała się wśród rodziny królewskiej, Femme musiała walczyć o swoją drogę, zdobywając doświadczenie, które życie przynosi w trudny sposób. Femme, jak wiele klasyków, była inspirowana przez innych (Mitsouko), ale także inspirowała wielu; palisander w Habit Rouge bardzo przypomina drzewny akord Femme. Bergamotka, w tym roczniku mocno nasycona furokumaryną, ma mroczną nutę, podobnie jak w Shalimar, kolejnej inspiracji, która nadaje Femme pewien dymny charakter. Quadrille, Jubilation 25, Mon Parfum Cheri... hołdy dla kunsztu Edmonda. Le Parfum de Thérèse; hołd Edmonda dla jego własnej żony. Istnieje pewna zmysłowość, erotyzm, który Edmond wiedział, jak wlać w swoje kreacje. Pracował z wieloma bazami, starzał składniki i tworzył własne akordy. Jego sygnatura jest złożona, wielowymiarowa i nigdy nie powielana. Nie ma zapachu, który nie krzyczałby elegancją, cielesnością i pięknem. I właśnie dlatego reformulacje jego dzieł są bardzo gorsze; brakuje im dotyku artysty. Femme był mniej lub bardziej wierny formule Edmonda aż do późnych lat 80-tych, kiedy to został przeformułowany, aby dostosować się do pierwszych wielkich fal przemysłu zapachowego. Od tego momentu Femme tracił swój szyprowy charakter i piękno, powoli stając się korzennym orientem, który jest sprzedawany dzisiaj. Złożona formuła z przeszłości, z niezliczoną ilością składników i akordów, alchemicznie skomponowana w rzadkim okresie, jakby była czystą magią, jest teraz prostszą pikantną brzoskwinią, która w jakiś sposób wciąż zachowuje część swojego piękna. Został poddany liftingowi twarzy, brzuszkowi i botoksowi, ale pod spodem wciąż jest przebłysk la grande vieille dame! Vintage: pikantny szypr, pełen zmysłowości. Nienaganny, złożony, pochłaniający. Ani jednej wady. Modern: mniej złożony korzenny "chypriental", lekki mech dębowy i nuty zwierzęce, ciężki przyprawy i kminek, aby nadrobić utracone składniki.
Prawie rok zajęło mi zrozumienie piękna N°19. Podczas gdy mój zabytkowy flakon z początku lat 70. był wspaniałym odkryciem i cudownym doświadczeniem za każdym razem, gdy dotykał mojej skóry, złoty płyn nigdy nie odkrył przede mną swoich tajemnic. Tak, widziałem jego piękno, czułem cudowny zapach w środku, ale to nie rezonowało. Postanowiłem dać mu trochę czasu. W końcu galbanum galore! I nagle, miesiąc temu, w końcu zrozumiałem. To jest N°19 w całym swoim wspaniałym pięknie. Na początku czułem zielony blask w środku, skórę otulającą irysa... ale teraz jest objawienie. Gwiazda pokazu świeci zaciekle. Intensywna zieloność chwyta mnie za głowę i kręci w kółko. Galbanum jest po prostu oszałamiające; pikantne, pikantne, ziołowe. Hipnotyzujący sam w sobie, a w otoczeniu hiacyntu, konwalii i ciepłego narcyza - wprost olśniewający. To zielony bukiet, w którym kwiaty grają drugą rolę. Wetyweria i mech dębowy pełnią rolę leśnego baldachimu, a skóra, wraz z piżmem (nitromuskiem?), zapewnia zwierzęcy warkot, który ociepla tę fantastyczną krainę marzeń. Przez cały czas wyczuwalna jest również świeżość; duet neroli i bergamotki sprawia wrażenie delikatnej mgiełki, unoszącej się nad skórą aż do późnego wytrawiania, kiedy to pięknie bogate drzewo sandałowe otula moją skórę kremową miękkością. To edt, bogaty jak extrait, stworzony w czasach, gdy jakość miała znaczenie. Odsłaniając jego piękno, przenoszę się z powrotem do wczesnych lat 70. ze wszystkimi marzeniami, wielkimi pomysłami i mglistym pięknem, gotowym chwycić świat za jaja. N°19 zawsze był uważany za "zimny" zapach. Uważam, że jest wręcz przeciwnie. Ciepły, promienny, pulsujący od skóry, a jednocześnie zachowujący dystans. Ma silną wolę, jest uparty, a jednocześnie spokojny. Być może skojarzenie z Coco wpływa na nasze postrzeganie i chociaż nigdy nie wyobrażałem sobie jej w czymś takim jak N°5, obraz jej osobowości jest absolutnie N°19. I chociaż nie mogę komentować jej jako osoby, ten i drugi Coco dają mi wyobrażenie o tym, jaka mogła być jej osobowość. N°19 należy do panteonu zaginionych piękności. Mój zabytkowy flakon z całym swoim wspaniałym irańskim galbanum, zwierzęcym piżmem i bogatymi absolutami ożywa na skórze jak mało który. Obecny, nawet w ekstrakcie, jest rozcieńczonym akwarelowym obrazem, który może tylko pomarzyć o tak żywym zielonym gobelinie. Zapach jest umiarkowany, ale trwały od rana do wieczora. Absolutnie i zdecydowanie dla każdego mężczyzny i kobiety, którzy kochają zielone i szyprowe zapachy.
Genny, z 1987 roku i pierwotnie wydany przez Rivara Hanorah (uważany za dość drogi w produkcji, według Roberto Garavaglia z Diana De Silva), został stworzony przez Jeana Delville'a z Firmenich. Na dobre i na złe, pachnie niemal identycznie jak Aromatics Elixir w swojej formule vintage. Nuty wymienione tutaj btw są błędne; te odnoszą się - jak sądzę - do obecnej wersji Genny. Nie ma to absolutnie nic wspólnego z oryginałem, którego posiadam parfum de toilette z 1987 roku. Prawidłowe nuty: Aldehydy, bergamotka, nuty zielone, kolendra, kwiat pomarańczy, geranium, róża, irys, konwalia, jaśmin, mech dębowy, piżmo, paczula, drzewo sandałowe, wetyweria, cywet i cistus. Na mojej skórze Genny otwiera się ogromnym ziołowym podmuchem; aldehydy napędzają kolendrę, musi być też trochę rumianku i geranium. Mam wrażenie, że nuty na parfumo są prawdziwsze; uwielbiam geranium, które czuję intensywnie, a kardamon, który nie do końca mi odpowiada, wydaje się nieobecny. Co więcej, trifecta róża/paczula/mech dębowy błyszczy tak samo jak w Aromatics, ale pachnie nieco inaczej; jest mocniejsza niż myślałem, jest bardziej sucha, a nie pudrowa, i jest więcej kwiatowej słodyczy niż w Aromatics. Irys błyszczy bardziej później, a kwiat pomarańczy po prostu lekko osładza to, co w przeciwnym razie stałoby się bardzo ciężkie. Piżmo i cywet są obecne, ale w tle. Dopiero w późnej fazie wytrawiania stają się znacznie bardziej zauważalne w swoim brudnym lizaniu skóry, czyniąc Genny znacznie bardziej zmysłowym, niż sugerowałoby to otwarcie. Co lepsze, Genny został wprowadzony na rynek, gdy Aromatics był już dobrze ugruntowany i kochany. Pojawił się, gdy włoskie perfumy przeżywały rozkwit, gdy nie było briefów i gdy tylko najlepsi mogli to zrobić; Aromatics jest rdzeniem, ale w 1987 roku jest silniejszy, większy i à la Italiana; znacznie bardziej zmysłowy i zwierzęcy, nigdy nie stając się nieśmiałym. Jeśli nie lubisz Aromatics, ziołowego arcydzieła szyprowego, nie spodoba ci się Genny. To dwie strony tego samego medalu. Co gorsza, jak większość perfum ze złotej dekady, Genny został wycofany gdzieś pod koniec lat 90-tych i zastąpiony obecną wersją i flankerami, które nie wykazują żadnego podobieństwa. Oryginał, choć trudny do znalezienia, jest dostępny w sprayu i sprayu, w zwykłych czarnych pudełkach z napisem Genny. Wersje Rivara Hanorah i Diana De Silva, wyraźnie napisane na spodzie pudełka, są tymi, po które warto sięgnąć. Na marginesie, nie uważam Genny za kopię; Opium było inspirowane Youth Dew, Cinnabar i KL są bardzo podobne, Aramis i Cabochard są bliźniakami, a Poison/Giorgio/Carolina Herrera w różnym stopniu bawią się tym samym motywem winogronowej tuberozy. Aromatics jest (był?) tak unikalny, tak rozpoznawalny, tak jedyny w swoim rodzaju, że każdy zapach do niego podobny byłby uznany za kopię. Genny po prostu pokazał jego inną wersję. Oba są absolutnie oszałamiające i oba są lekcją historii perfum. Kup, póki jeszcze możesz! Mood: Sandra - teledysk dla małych dziewczynek.