fragrances
recenzji
Mój zapach charakterystyczny
307 recenzji
Jeśli szukasz zapachu dymu, który pachnie tak, jakby dym ulotnił się po tym, jak super-brody czarodziej wrzucił mistyczną żywicę do ognia, aby wyczarować starożytnego władcę smoków, ale smok odleciał, czarodziej poszedł spać, a ogień spłonął tak, że tli się tylko żar, a głęboko pachnący, żywiczny dym przedostał się do wszystkich starych drewnianych belek w najwyższym pokoju wieży, w którym zamknięte jest całe magiczne gówno.... cóż, The Holy Mountain może być zapachem dla ciebie.
Uparcie próbowałem wyczuć w Messe de Minuit coś, czego i tak bym nie rozpoznał .... Nigdy w życiu nie byłem na mszy o północy. Kiedy zdałem sobie z tego sprawę, ale także z tego, że byłem w stanie docenić ten zapach w jakikolwiek sposób, byłem w stanie połączyć go z czymś, co jest mi całkiem dobrze znane: jego subtelnie kwaśny, stęchły zapach przypominał mi zacieniony kąt używanej księgarni; wysokie stosy spleśniałych książek ułożonych na obwisłych, spróchniałych drewnianych półkach....kąt, który od lat nie widział światła słonecznego, książki, które są rzadko dotykane przez ludzkie ręce, jeśli w ogóle. To wszystko. Teraz ten zapach ma dla mnie sens.
Comme des Garcons Incense Series Avignon to zakurzona antyczna skrzynia z palisandru, zamknięta przed wzrokiem ciekawskich aż do chwili, gdy zechce zostać otwarta, pełna gorzkich, nasyconych kadzidłem welonów i iglastych wiórów cedrowych oraz kruchych zwojów zapisanych niewypowiedzianymi i wzniosłymi sekretami. Jest to zapach zapewniający najwyższy komfort o każdej porze roku i zapach, po który sięgam, gdy potrzebuję inspiracji o niewysłowionej naturze
To prawdopodobnie mój ulubiony zapach na świecie - jest surowy i medytacyjny i przywodzi na myśl mroczną modlitwę w chłodnej, zacienionej leśnej świątyni.
Bianco Latte otwiera się niesamowicie słodko, jak dekadenckie karmelowe macchiato z dodatkowym syropem waniliowym i puszystą, miodową śmietanką. Jest tak słodka, że prawie doprowadza mnie do szału, co prawie doprowadza mnie do płaczu, ponieważ jestem jedną z tych osób, które płaczą zamiast krzyczeć, gdy są wściekłe. I to sprawia, że myślę o super słodkich zwierzętach, o tym, jak czasami, gdy widzimy małego puszystego futrzanego kotka, po prostu wybuchamy płaczem. Nawet jeśli są urocze, urocze i sprawiają, że jesteśmy szczęśliwi! A to z kolei sprawia, że myślę o tej starej stronie z 2006 roku, Cute Overload, i o tym jednym szczególnym pucołowatym, puchatym króliczku, którego futro było takie białe, a oczy takie duże i niewinne, a ja po prostu umierałam za każdym razem, gdy go widziałam. Myślę, że to jest właśnie esencja, którą Bianco Latte stara się uchwycić - ta przytłaczająca, niemal bolesna słodycz, która wywołuje złożone emocje. W miarę jak zapach osiada na skórze, łagodnieje, podobnie jak uspokaja się po początkowym pośpiechu na widok niemożliwie uroczego stworzenia. Gdy Bianco Latte wysycha, pojawia się białe piżmo, tworząc zwiewną miękkość, która naśladuje wyobrażony dotyk niemożliwie puszystego futra króliczka. Wanilia staje się bardziej zaokrąglona i miękka jak pianka marshmallow, przypominając, jak chciałoby się przytulić tego słodkiego malucha. Nuty miodu utrzymują się, przypominając o złotym blasku nostalgii za prostszymi dniami w Internecie, kiedy urocze zdjęcie zwierzęcia może być główną atrakcją popołudnia. To zapach, który nie tylko przywołuje wspomnienia, ale także uczucia - tę mieszankę radości, czułości i niewytłumaczalnego smutku, który pojawia się po spotkaniu z czymś prawie zbyt cennym dla tego świata.
Warm Bulb otwiera się subtelną, ale wyjątkową mieszanką rozmytej słoności połączonej z zapachem elementu grzejnego, przywołując wyobrażony aromat himalajskiej lampy solnej pokrytej delikatną patyną kurzu. Mam kilka takich lamp i moje nie pachną niczym szczególnym, ale to otwarcie jest zawsze takie, jak myślałem, że będą pachnieć. Jest to esencja ciepłego, zmineralizowanego powietrza, jakby można było poczuć delikatny, różowo-pomarańczowy blask emanujący z szorstkich kryształów soli pod cienką zasłoną osadzonych cząstek. Zapach kojarzy mi się z rzekomą zdolnością lampy do jonizowania powietrza, tworząc węchowe wrażenie oczyszczonej, lekko elektrycznej atmosfery z nutą zaniedbania. W miarę rozwoju zapach przechodzi nieoczekiwaną przemianę, tak jakby zapomniana ofiara została pozostawiona w pobliżu ciepłego blasku lampy: mały suszony bukiet i ptasie mleczko, oba zmienione przez bliskość ciepła lampy solnej i nagromadzonych pozostałości. Wyobraź sobie sprasowane kwiaty; ich kolory wyblakłe, ale wciąż dostrzegalne, zmieszane z pudrową słodyczą pianki powoli wysychającej w cieple lampy, wszystko pokryte upiorną warstwą upływu czasu. Choć nie był to zapach, który wzbudził we mnie szaloną ekscytację, spokojna podróż Warm Bulb od zakurzonych, naelektryzowanych minerałów do zwiędłej kwiatowej słodyczy okazała się interesującym doświadczeniem węchowym, nawet jeśli nie do noszenia, to do myślenia i pisania o nim.
Crushed Fruits od Regime des Fleurs mieni się i rozwija jak przejrzała zaduma, owocowy miąższ i kwiaty budzące się ze snu nasączonego brandy; ultrafioletowy tuman śliwek, podczerwony pęd malin, kalejdoskopowa kaskada utkana przez fałdę zapomnianego obrazu z czarnego aksamitu, błyszcząca i kapiąca i wzywająca z naglącą potrzebą tysiąca kolibrzych serc. To płótno z lat siedemdziesiątych zmienia się w sukienkę z lat dziewięćdziesiątych, z fałdami empire, rękawami w kształcie dzwonów, widmowym filigranowym chokerem na gardle, echami tupotliwych butów, bursztynową plamą Spice lub Black Honey plamiącą usta ducha. Nurt alkoholowej goryczy i mrocznego kadzidła, dymny zapach mglistych późnych neonowych nocy krwawiących do świtu, pocałunków, które smakują jak zabytkowa szminka ze snu, którego jeszcze nie miałeś, ale zawsze pamiętasz moment przed przebudzeniem.