fragrances
recenzji
530 recenzji
Nazwa Inlé pochodzi od wspaniałego jeziora o tej samej nazwie znajdującego się na terenie dzisiejszej Birmy i ma na celu ukazanie spokojnej elegancji tak pięknej scenerii. Powiedziałbym, że zdecydowanie zmierza w tym kierunku, ale ogólnie rzecz biorąc, moim zdaniem jest nieco za krótki. W zapachu dominuje gładki i niemal owocowy osmantus, a jego wytrawne elementy wzmacnia dodatek herbaty Mate. Ziemisto-zielone aspekty tej miękkiej herbaty są wzmocnione delikatnymi przyprawami i nutami zielonej mięty wraz z energiczną bergamotką. Spora dawka jaśminu bardzo ładnie rozjaśnia całość. Połączenie osmantusa i mate to połączenie, które było już wielokrotnie wykorzystywane, a to jest dalekie od najlepszego. Ale to wcale nie jest zły zapach, jest raczej przyjemny i zdecydowanie relaksujący w noszeniu.
Sintra to dziwny zapach, dziwna mieszanka nut, które nie jestem do końca pewien, czy w ogóle dobrze ze sobą współgrają. Zapach ma na celu połączenie orzeźwiającej letniej mydlanej nuty białych kwiatów ze słodkimi i laktonowymi elementami gourmand, które wydają się być obecnie tak popularne w kobiecych zapachach. Néroli i kwiat pomarańczy są stosowane w dużych ilościach, aby stworzyć intensywną białą kwiatową aurę, wraz z nutami jaśminu i róży. Przytłaczająco słodka mikstura mlecznych i karmelowych akordów kontrastuje z kwiatami o chorobliwie kremowym obliczu, wraz z dużą ilością wanilii. Marshmallow nie jest wymieniony w oficjalnych nutach, ale rozumiem, dlaczego został wybrany, ponieważ zdecydowanie ma puszysty piżmowy odcień. Ogólnie nie jestem fanem tego zapachu. Intensywnie laktonowa słodycz jest po prostu zbyt intensywna i nie łączy się dobrze z białymi kwiatami. W ostatecznym rozrachunku jest zbyt słodki i niechlujny, i zdecydowanie przyprawiłby mnie o ból głowy, gdybym miał go nosić w jakimkolwiek upale.
African Leather to prawdopodobnie najbardziej znany zapach z domu Memo i rozumiem dlaczego. Jest to zapach na bazie kardamonu i ogólnie uważam, że został zrobiony bardzo dobrze, nie przekazuje mi luksusu ani ekskluzywności, ale jest to przyjemny zapach i dość łatwy w noszeniu. Kardamon jest bardzo gładki i rozgrzewający, co bardzo ładnie łączy się z ostrzejszą ostrością kminku ze słodkim szafranem biegnącym przez oba - każdy w doskonałej równowadze. Skóra jest ciemna i miękka, utrwalona brązową ziemistością paczuli, wetiweru i akordu oudu. Muszę przyznać, że bardzo szanuję Memo za to, że przyznało się do użycia akordu oudu, zamiast udawać, że użyło prawdziwego oudu, jak robi to wiele perfumerii. Podoba mi się ten zapach, podoba mi się moja próbka i rozumiem, dlaczego jest popularny. Czy kupiłbym flakon? Nie sądzę - głównie dlatego, że nie jest to mój idealny profil zapachowy, ale może gdyby był bardziej przystępny cenowo, rozważyłbym go.
Absolu Aventus to interesujące wydanie, ponieważ pokazuje, jak wiele osób jest skłonnych zapłacić głupie pieniądze za produkt niespełniający norm i leniwy. Nie zrozum mnie źle, sam zapach pachnie ładnie, ale całe wydanie to tylko oświadczenie. Zawiera elementy oryginalnego aventusa, głównie bergamotkę i soczystą czarną porzeczkę, jednak brakuje w nim kultowego ananasa i brzozy. Zamiast tego mamy grejpfrut, imbir i cynamon, które nadają zapachowi cieplejszy, ostrzejszy kierunek, zachowując jednocześnie znaczną świeżość. Jak powiedziałem, ten zapach zdecydowanie pachnie dobrze, ale jeśli mam być szczery, wolałbym nosić oryginalny aventus. Ten zapach sprawia wrażenie leniwej kasowej premiery, która została stworzona w jeden dzień bez większego zastanowienia, co jest bardzo typowe dla Creed.
Paris Minuit odnosi się do Paryża o północy, jednak ja wcale nie mam takiej wizji. Jest tu coś, z czym się nie dogaduję, nie jestem pewien, co to jest, ale wydaje mi się ostre i kwaśne, a jednocześnie gęste i gumowate. Z mojego doświadczenia wynika, że czasami odmiany ylang-ylang mogą być tak odbierane, więc może to jest to. Jest to zapach zdominowany przez ylang-ylang, którego zwykle jestem wielkim miłośnikiem, ale nie tutaj, co szkoda powiedzieć. Jest słodka ostrość biegnąca przez kwiaty z kwiatu pomarańczy, mandarynki i spora dawka różowego pieprzu, który moim zdaniem wydaje się kolidować z ylang-ylang. Burdin ma kilka naprawdę przyjemnych zapachów, żaden z nich do tej pory mnie nie zachwycił, ale wszystkie są zapachami, które chętnie bym nosił. Jednak nie ten, po prostu nie mogę ominąć tego kwaśnego, gumowego aspektu.
Les Beaux Jours lub "The Good Days" ma na celu przeniesienie Cię do wspomnień przypominających ciepłe, słoneczne dni, kiedy jesteś najszczęśliwszy. Czy powiedziałbym, że udało mu się to osiągnąć? Tak jakby. To oczywiście bardzo kobiecy zapach, ale nadal może być noszony przez odpowiedniego mężczyznę. Intensywna czerwona soczystość granatu i litchi poddaje Cię podmuchowi iskrzącej słodyczy, która jest następnie podnoszona przez ostry posmak klementynki. Kwiatowa mieszanka zwiewnej róży, mydlanej lilii i miękkiego jaśminu delikatnie łączy się, aby jeszcze bardziej rozjaśnić wszystko. Ogólnie rzecz biorąc, otrzymujemy kolejny owocowo-kwiatowy zapach od Burdin, ale tym razem jeszcze bardziej słodki niż inne odpowiedniki. To przyjemny i miły zapach na lato, ale osobiście nie sięgałbym po niego zbyt chętnie.
Emmène-Moi tłumaczy się dosłownie jako "weź mnie", co jest dość dziwną nazwą dla zapachu. Po takiej nazwie można by się spodziewać erotycznego i zmysłowego zapachu mającego na celu uchwycenie najgłębszych pragnień ludzkiego przyciągania, czego niestety nie otrzymujemy. Zapach ten koncentruje się na słodkiej i pudrowej nucie moreli wraz z osmantusem, który bardzo ładnie podniósł wytrawną owocowość zapachu. Obok tego znajdują się czyste, mydlane białe kwiaty oraz nuty bergamotki i cytryny, ale ogólnie jest to po prostu morelowo-osmantusowa mikstura. To bardzo przyjemny i przyzwoity zapach, wyobrażam sobie, że dobrze sprawdziłby się jako bardziej kobiece letnie orzeźwienie, jednak moim zdaniem brakuje mu charakteru i głębi. Za tę cenę oczekiwałbym czegoś więcej niż tylko przyjemnego zapachu.
Carrure to orzeźwiający wybuch soczystej i drzewnej męskości, idealny do oczyszczenia umysłu w gorący letni dzień, ale ogólnie nie jest to szczególnie wyjątkowy zapach. Grejpfrut zajmuje centralne miejsce, nadając priorytet słodkiej, soczystej naturze owocu i pozostawiając za sobą goryczkę. W bazie trio czystej wetywerii, miękkiego cedru i sosnowego amyrisu łączy się, tworząc gładką, ale męską bazę odmładzającej świeżości. Wyczuwalna jest subtelna nuta ciepła pochodząca od pimentu, ale ogólnie mam wrażenie, że pozostaje ona w tle i jest przyćmiona przez inne wspomniane nuty. Zapach jest przyjemny i bardzo łatwy w noszeniu. Jednak nie robi zbyt wiele poza tym, więc nie jestem pewien, czy naprawdę gwarantuje cenę detaliczną. Jakość składników wydaje się być całkiem dobra, a zapach jest oczywiście dobrze wykonany, ale brakuje mu jakiejkolwiek zapamiętywalności.
Ferragamo Intense Leather zaskoczył mnie, głównie dlatego, że nigdy nie spotkałem zapachu Ferragamo, który byłby choć w połowie przyzwoity. Nie jest to szczególnie imponujący ani ekscytujący zapach, ale jest dość przyjemny i szczerze mówiąc spodziewałem się znacznie gorszego. Dobrą rzeczą jest to, że zdecydowanie pachnie skórą, dominuje w centrum zapachu, a jednocześnie dobrze równoważy się ze wszystkim innym. W tej ciemnej, gładkiej skórze obok mnóstwa mandarynki, różowego pieprzu i szałwii dominuje ziemistość, która nadaje całości aromatycznego kopa. Jak już wspomniałem, jest to dość przyjemny zapach. Nie kupiłbym go od tak i nie jest to coś, co nosiłbym w porównaniu z resztą mojej kolekcji, ale dla kogoś, kto dopiero zaczyna swoją podróż w odkrywaniu skórzanych zapachów, nie jest to wcale złe miejsce na rozpoczęcie.
1 Million to jeden z tych zapachów, w przypadku których naprawdę nie mogę pojąć, jak ludzie mogą uważać go za przyjemny. To po prostu jeden z najgorszych zapachów na rynku masowym, a mimo to jest ikoną kultury - najprawdopodobniej ze względu na krzykliwy i rozpoznawalny flakon. Ogólnie rzecz biorąc, zapach ten jest syntetyczną mieszanką ciepłych przypraw i cytrynowej mandarynki. Skutkuje to zapachem, który stara się być zarówno ciepły, jak i świeży, ale nie udaje mu się to. Zamiast tego produkt końcowy jest po prostu zaporą intensywnej ostrości - atakującą nozdrza bezlitośnie. Naprawdę uważam, że jest to okropny, okropny zapach. Nie podoba mi się intensywnie, ale tak jest w przypadku prawie wszystkiego od Paco Rabanne, jeśli mam być szczery.