Nie jest zaskoczeniem, że nigdy w życiu nie czułem niczego podobnego! Otwarcie to intensywny i przytłaczający, słodki, a jednocześnie wytrawny, smakowity zapach sosu barbecue, melasy, chili chipotle i wieprzowiny. Ma w sobie specyficzny klimat wieprzowego BBQ, jak ten sos na bazie bekonu, który mam w domu. Z jednej strony doskonale przywołuje letnie grillowanie, ale z drugiej strony przypomina zimną, mglistą noc 5 listopada. Część jedzeniowa nie trwa zbyt długo, co jest trochę szkoda, ale też całkiem mile widziane, bo choć uwielbiam sos BBQ, nie jestem pewien, czy chcę pachnieć jak on. Główna część City on Fire... cóż, jest oczywiście dymna, a to, co zaczyna się jako dym z wędzonych wiórków hikorowych, przechodzi w bardziej żywiczny, smołowaty dym. Jest tu labdanum, które nieco to wygładza. Potem City on Fire staje się prawdziwym perfumem, który zasługuje na więcej uwagi, niż początkowa dziwaczność mogłaby sugerować. Naprawdę mi się podoba, a to od kogoś, kto próbował Jeke po raz pierwszy w tym samym tygodniu; muszę powiedzieć, że chyba wolę to? Jeke jest zupełnie inne i znacznie bardziej intensywne, ale City on Fire jest niezwykle przyjemne i noszalne, gdy się ustabilizuje. Nie ma ogromnej wydajności, ale wciąż jest dobre i zaskakujące, biorąc pod uwagę, jak mocno i dymnie się zaczyna. Ustabilizowanie to ten długi, wyciągnięty 'papierowy' zapach pulpy drzewnej, który często opisuję i który był taki sam w przypadku Cobra i Canary.
A City on Fire od Imaginary Authors zostały wydane w 2014 roku. Perfumiarzem tej kreacji jest Josh Meyer. Nuty to Spalona zapałka, Kardamon, Owoce leśne, Jatamansi lub Spikenard, Jałowiec, Labdanum.
Nie jest zaskoczeniem, że nigdy w życiu nie czułem niczego podobnego! Otwarcie to intensywny i przytłaczający, słodki, a jednocześnie wytrawny, smakowity zapach sosu barbecue, melasy, chili chipotle i wieprzowiny. Ma w sobie specyficzny klimat wieprzowego BBQ, jak ten sos na bazie bekonu, który mam w domu. Z jednej strony doskonale przywołuje letnie grillowanie, ale z drugiej strony przypomina zimną, mglistą noc 5 listopada. Część jedzeniowa nie trwa zbyt długo, co jest trochę szkoda, ale też całkiem mile widziane, bo choć uwielbiam sos BBQ, nie jestem pewien, czy chcę pachnieć jak on. Główna część City on Fire... cóż, jest oczywiście dymna, a to, co zaczyna się jako dym z wędzonych wiórków hikorowych, przechodzi w bardziej żywiczny, smołowaty dym. Jest tu labdanum, które nieco to wygładza. Potem City on Fire staje się prawdziwym perfumem, który zasługuje na więcej uwagi, niż początkowa dziwaczność mogłaby sugerować. Naprawdę mi się podoba, a to od kogoś, kto próbował Jeke po raz pierwszy w tym samym tygodniu; muszę powiedzieć, że chyba wolę to? Jeke jest zupełnie inne i znacznie bardziej intensywne, ale City on Fire jest niezwykle przyjemne i noszalne, gdy się ustabilizuje. Nie ma ogromnej wydajności, ale wciąż jest dobre i zaskakujące, biorąc pod uwagę, jak mocno i dymnie się zaczyna. Ustabilizowanie to ten długi, wyciągnięty 'papierowy' zapach pulpy drzewnej, który często opisuję i który był taki sam w przypadku Cobra i Canary.