Mój przyjaciel wysłał mi próbkę tego zapachu jako znacznie bardziej przystępną wersję Tonnare od Beaufort. Poza dymem i odniesieniami do marynarki wojennej oraz bitew, nie widzę szczególnego związku. Tonnare to brutalny bałagan lakieru do włosów, morskiej bryzy, przytłaczającego dymu i antycznej przemocy. Ten zapach jest zdecydowanie znacznie bardziej przystępny, ale nie jest szczególnie wspaniały i nie jest moim ulubionym. Nuty wędzonej szynki/krzemienia, które narastają i przenikają, a następnie ustępują, odsłaniając znacznie przyjaźniejszy aspekt. To labdanum i słodsze nuty z działu perfum, akcentowane zielenią i rodzajem akordu kadzidła. Rozumiem, dlaczego mój przyjaciel to lubi. To nie jest ciężki dym, to głównie żywiczny zapach z fenolami brzozy/guaiac na wierzchu, znacznie bardziej przystępne, podstawowe użycie dymnych nut, ale jeśli to lubisz, możesz poczuć niedosyt, pragnąc czegoś bardziej wyrazistego. Szczerze mówiąc, wolę, aby moje dymne perfumy były jeszcze bardziej subtelnie sugestywne niż ten, myślę, że można wyczarować dym bez sięgania po smołę brzozową czy kadzidło. W każdym razie, dla mnie "Revolution" rozwija się znacznie mniej dymnie, znacznie bardziej perfumowo i znajomo. To jest "lubię". Widzę, co Lynn Harris tutaj zrobił, ale nie jestem zapalonym fanem.
Ambitne, prawdopodobnie obłąkane założenia tego zapachu są takie, że ma on przywoływać ulice Paryża podczas rewolucji francuskiej: dym, proch strzelniczy, płonące domy, oszalałe konie i zdesperowani jeźdźcy, skóra butów i siodeł, olej do muszkietów i szabel oraz dotyk kadzidła z kościołów oferujących schronienie i obiecujących pokój po terrorze. To dużo dramatyzmu jak na perfumy i naprawdę czuć w nich gorączkę, bunt i bezkompromisowość, ale z nutą tajemniczości i luksusu. Z góry unosi się obezwładniający podmuch suchego, drzewnego dymu, który jest nieco cierpki, ale także żywiczny, ciepły, słodki i niemal pikantny - może to być proch strzelniczy i płonące budynki, ale ma w sobie nutę ogniska i grilla, być może z aromatycznego elemi, dzięgla i jałowca, które w połączeniu z kruchymi i mięsistymi zapachami skóry, smoły brzozowej i oleju cade. (Mówiąc o tym, oficjalna piramida tych perfum wydaje się szczerze myląca - jak Lyn Harris może wycisnąć całą tę skórę i dym z pięciu wymienionych tutaj nut: Elemi, Angeliki, Papirusu, Jałowca i Drzewa Cedrowego?) Co więcej, gdy popielata mgiełka zaczyna się rozwiewać, wyłania się ciepła, czysta słodycz wyrafinowanego liturgicznego kadzidła (przysiągłbym, że to olibanum), a skórzany aromat zaczyna bardziej przypominać oprawę antycznych książek lub tapicerkę wypolerowanych mahoniowych mebli. Nuta papirusu zaczyna sugerować lekko stęchłą, tytoniową słodycz starzejących się stron. Nagle okazuje się, że uliczną bitwę obserwujemy z dystansu, zza osłoniętych murów eleganckiej klasztornej biblioteki. W tym momencie Revolution zaczyna wydawać się dość podobny do innego zapachu Trudon, Mortel Yanna Vasniera, który jest pysznym, ale znacznie bardziej prostym katolicko-kościelnym kadzidłem. Moje zdanie na temat Revolution jest dość podzielone. Z jednej strony uważam, że otwarcie jest przesadzone - naprawdę nie chcę tak intensywnego dymu, chociaż uważam, że jest on dość odurzający. To dobre perfumy do zaaplikowania 30 minut przed planowanym wyjściem, ale nawet w spokojniejszej fazie wytrawnej utrzymuje się odrobina popielatego, węglowego zamieszania. Mortel jest bliski oddania tylko fazy schnięcia Revolution, ale brakuje mu mieszanego zagrożenia i dreszczyku spalania oraz skórzasto-papierowej sugestii książek. Oba są bardzo dobre, a Revolution to naprawdę imponujący zapach, nawet jeśli nie jestem pewien, czy mógłbym go często nosić.