Lush to bombastyczny, realistyczny jaśmin w pełnym tego słowa znaczeniu. I chociaż istnieje wiele porównań, głównie do Jasmin Rouge i A la Nuit, to zjadają one kurz Lust. Lust to w zasadzie jaśminowy soliflore na sterydach. Jest w nim dużo bąbelkowej słodyczy i DUŻO indolowego funku. Rose próbuje wejść na imprezę, ale szybko zostaje zepchnięta na tyły, gdzie drzewo sandałowe przygotowuje się do wejścia. A tak przy okazji, sandałowiec pachnie niesamowicie kremowo, mimo że nie jest to Mysore. Ale bardzo blisko. Jaśmin, drzewo sandałowe... Pierwszą rzeczą, która przyszła mi do głowy przed wypróbowaniem i po przeczytaniu nut, była Samsara. Nie na pierwszy rzut oka; łączy je tylko wspólna cecha. Uzbrojony w potężny zapach, projekcję i trwałość, Lust pasowałby do najbardziej znanych złych chłopców z lat 80-tych. To, czy go polubisz, zależy od tego, co czujesz do jaśminu. Lust może z łatwością zmienić cię w konwertytę, nawet jeśli jaśmin nie jest twoim ulubionym zapachem. Może też sprawić, że znienawidzisz go bardziej niż myślisz. Wystarczy 1 rozpylenie i gotowe. Czerwony płyn plami ubrania, więc stosuj go ostrożnie, jeśli nosisz białe lub jasne ubrania. I tajemniczo, działa cuda pod garniturem i krawatem! Ogromny zapach i długa trwałość.

Seksy, zmysłowy jaśminowy wybuch. Nie dla osób o słabym sercu 10/10