fragrances
recenzji
Mój zapach charakterystyczny
307 recenzji
Stora Skuggan's Pine to zdecydowanie sosna: szorstka, wiecznie zielona, o mineralnych krawędziach i smagana wiatrem. Ale pod jej wilgotnym, leśnym ciężarem kryje się... dziwna, pikantna niespodzianka? Wyobraź to sobie: późne popołudnie, światło przenika przez gałęzie sosny, gęste i bursztynowo-zielone. Las zamyka się w sobie - nie jest to prawdziwy las, ale mikro-pamięć wymyślona specjalnie na tę chwilę. Mój chihuahua, również wytwór mojej wyobraźni, miota się między pniami drzew, rozmazując mięśnie i ruchy. Powietrze jest na początku czyste, orzeźwiające, iglaste. Ostre. Żywiczne. Każdy oddech przeszywa moje płuca, zimne i zielone. Drzewa szeleszczą, a dziwny, świszczący wiatr niesie nieoczekiwany zapach. Chipsy kukurydziane, ciepły, słony zapach psich palców. Mój mały szczeniak wyskakuje z zarośli z dzikim ogonem, ubrudzony, lekko zdziczały. W jego pysku: szkielet kruka. Bielona kość, delikatna jak papier. Las jakby się zatrzymał. Przyciągam go do siebie i trzymam blisko jego małe, drżące ciało. Upuszcza kruche zwłoki u moich stóp. Ciemne gałęzie zwijają się za nami, gęste i ciche.
DSH Perfumes Manhattan to światło ognia przez obiektyw w stylu vintage - całe ciepło i brak płomienia, sposób, w jaki stare filmy uchwyciły paleniska w srebrnych cieniach. Blask jest bogatszy niż wspomnienie, zakorzeniony w czymś ziemistym i bujnym, wiśnia pozostawiona na dnie szklanki, nasączona miodowym alkoholem, śliwkowa z obietnicą. Gorzka nuta przebija się przez słodycz, maleńkie skubnięcie pod spojrzeniami tych, którzy cię kochają, ciepło tak otulające i delikatne, że łamie ci serce i wywołuje łzy w oczach. Rozpoznajesz to natychmiast: to uczucie bezpieczeństwa i miłości, którego możesz doświadczyć tylko teraz przez pryzmat nostalgii, ponieważ już nigdy nie będziesz tak młody, mały i kochany.
Zapach owija się wokół ciebie jak wspomnienie z dzieciństwa, które mięknie w smutku, gdy trzyma się je zbyt długo. To rodzaj aksamitnej złotej mgiełki, która chwyta za gardło, ponieważ wiesz, że takie idealne schronienie nie może istnieć poza pamięcią, poza tymi kilkoma cennymi klatkami czarno-białego filmu, gdzie światło ognia zawsze pali się idealnie, a wszyscy, których kiedykolwiek kochałeś, są wciąż młodzi i piękni i czekają w sąsiednim pokoju. To delikatnie niszczący zapach, który wymaga emocjonalnej stabilności - ma sposób na rozpuszczenie teraźniejszości i otwarcie pokoi w pamięci, w których ukochane duchy zawsze cierpliwie czekają na ciebie z otwartymi ramionami, gdzie małe serce, które dawno wyrosło, jest na zawsze pełne.
Po raz pierwszy dowiedziałem się o Hanae Mori z bloga, który był moją obsesją, na początku lat 2000. Ta osoba nie była entuzjastką perfum ani fashionistką, ani nawet popularną blogerką, o ile mogłem to stwierdzić... wydawała się być łagodnym, cichym dziwakiem, tak jak ja. Miała gotycki bob Betty Page, zajmowała się technologią i sporadycznie aktualizowała informacje o swoim małym mieszkaniu w Seattle. Myślałem, że jest najfajniejsza. Kiedy kilka lat później zacząłem naprawdę zagłębiać się w zapachy, przypomniałem sobie, że wspomniała o tym mimochodem, więc poszukałem próbki. Byłem rozczarowany tym, jak zwyczajny się wydawał. Dwadzieścia lat później zupełnie nie zgadzam się z przeszłością! Hanae Mori to idealnie urocza drzewna wanilia i kremowe, mleczne piżmo z nutami zakurzonej suszonej trawy i zwiewnym zielonym posmakiem liści jeżyny. Wielu recenzentów wspomina o owocach, ale ja w ogóle ich nie wyczuwam. Jeśli lubisz słodki komfort i nostalgiczne szepty Vanilla Fields z lat 90. lub gorzką melancholię Miss Havisham Fleur Cachee, powiedziałbym, że ten zapach mieści się pośrodku i mam zaskakującą obsesję na jego punkcie.
Ktoś wspomniał, że powinienem wypróbować M od Mariah Carey, ponieważ pachnie jak kadzidło marshmallow i chociaż uwielbiam marshmallows i kadzidło, nie miałem wielkich nadziei, ponieważ uważam, że większość zapachów celebrytów jest albo nudna, albo okropna. Ale jak mógłbym wątpić w wykonawcę, który śpiewa coś, co można nazwać najwspanialszą i najbardziej bajeczną piosenką świąteczną wszechczasów? Wersja All I Want For Christmas Is You w wykonaniu Mariah jest doskonała i nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Są to zbożowe pianki marshmallows perfumowane bujnymi, kwitnącymi nocą kwiatami, słodzone bogatym bursztynowym cukrem kamiennym, a wszystko to miękkie i kremowe w misce mleka. A następnie pozostawione na ołtarzu, by tliły się leniwie w naczyniu połączonym ze smoczą krwią i granatem. Nie wezwanie. Ale podziękowanie. Ona nie chce wiele na Boże Narodzenie. Ponieważ jest dawcą. I dała nam najlepszą piosenkę o tematyce świątecznej, jaka kiedykolwiek istniała na tym świecie lub jakimkolwiek innym. Niech żyje Mariah, akrobatyka wokalna All Want For Christmas Is You, a w mniejszym stopniu... te perfumy, które są całkiem w porządku
Musiałem przeformułować i przepisać cały mój wewnętrzny dialog na temat Lady Vengeance z Juliette has a Gun. Dziś jest to zupełnie inne stworzenie niż wtedy, gdy próbowałem go po raz pierwszy. Prawie jak Jekyll i Hyde, gdyby dobry doktor był socjopatą, a jego alter ego było w rzeczywistości nieszczęśliwym bohaterem. Pozwólcie, że wyjaśnię. Początkowo był to zapach miękkiego, cedrowego drewna i ambrowego piżma, połączenie, które uwielbiam... ale czegoś mu brakowało. To było jak obserwowanie kogoś z ludzką maską, wykonującego ruchy ludzi, ale za ich martwymi, czarnymi oczami nie było światła, iskry ani duszy. Dziś ten zapach to najbardziej teatralna, przeżuwająca scenerię róża; róża, która wkracza, by uratować dzień z różami wyhaftowanymi na pelerynie, różą między zębami i jakimś hasłem związanym z różą - na wypadek, gdybyś zapomniał, że to róża. Z jednej strony to za mało, a z drugiej to bardzo dużo, a między tymi dwoma, ta dama zapomniała o tym, za co chciała się zemścić.
Mojave Ghost od Byredo to kwiatowy zapach pełen tęsknoty. Trochę mleczny, trochę drzewny, trochę smutny. Z delikatnie mydlanym fiołkowym aspektem, bardziej jak mydło do prania niż mydło do rąk. Coś, czego można użyć do wyczyszczenia zakurzonej edwardiańskiej sukni. W pierwszej chwili przywodzi na myśl dziewczęta w zwiewnych sukienkach z kości słoniowej z filmu Piknik pod Wiszącą Skałą i ich tajemnicze zniknięcia. To sprawia, że myślę o falbanach i koronkach noszonych przez ludzi, którzy jeszcze nie spotkali się ze stratą lub smutkiem. Dziecko, które w jednej chwili nie ma pojęcia o śmierci, a następnie w następnej sekundzie, gdy dowiaduje się o swojej zaginionej siostrze, która nigdy nie wróci, lub o śmiertelnie chorym krewnym lub dziadku, który zmarł we śnie... a potem ze świadomością, że nikt z nas nie będzie tu wiecznie i ostatecznie wszyscy zejdziemy z tej płaszczyzny istnienia... rzeczy są po prostu inne. Być może nie znikniemy w masywnej i niesamowitej formacji geologicznej, być może sprowadzeni przez niewidzialne siły (jak dziewczyny z Hanging Rock), ale to, że nasze życie kiedyś się skończy, jest pewne. Mojave Ghost pachnie jak chwila tuż po tym, jak dotarła do ciebie ta informacja i wiesz, że już nigdy nie będziesz tak szczęśliwy, jak byłeś, zanim się o tym dowiedziałeś.
Poudre de Musc od Parfums de Nicolai to połyskujące, pajęcze aldehydy i miękka, piżmowa róża, a także wspaniała kompozycja drzewa sandałowego i kwiatu pomarańczy, którą skomponowała szczególnie utalentowana kwiaciarnia. Rozświetla pomieszczenie scyntylującą rozmową, jest zarówno żywy, jak i powściągliwy, ludzie zapraszaliby go na imprezy i nikt nigdy nie rzuciłby mu dziwnych spojrzeń, nie nazwałby go "ekstra" ani nie powiedział: "Człowieku, zachowywałeś się dziwnie zeszłej nocy". Teściowe by go pokochały. Nigdy nie zapomniałby o urodzinach swojej teściowej, w rzeczywistości prawdopodobnie dzwoni do niej raz w tygodniu, aby się przywitać. Obiektywnie rzecz biorąc, jest piękny. Jest idealny na papierze. Ale to sprawia, że czuję się okropnie ze sobą, ponieważ te atrybuty są wszystkimi rzeczami, którymi nie jestem.
Fleurs d'Oranger od Serge'a Lutensa ma w sobie wszystko to, co bujny, uroczy i promienny flakonik wody z kwiatów pomarańczy, aż do momentu, gdy dodaję go do zimnego napoju lub słodyczy, myśląc o tym, jak wyśmienicie będzie smakował, a potem zdaję sobie sprawę, że to dosłownie smakuje jak kęs perfum. Fleurs d'Oranger to ekstremalna wersja tej niefortunnej jaskółki, cała syropowata narkotyczna, letnia wilgoć, mięsisto-piżmowe kwiaty, balsamiczny miodowy jaśmin i tuberoza, wzmocnione gorzką, polaryzującą ostrością kminu. Uwielbiam zapach kwiatów pomarańczy i cieszę się tą interpretacją bardziej niż większością. Jest mocny, ciężki i hipnotyzujący, podczas gdy wiele innych ma lżejszą, nieco "czystą" aurę. Jestem prawie pewien, że cudownie przebiegła i charyzmatyczna Lady Sylvia Marsh, nieśmiertelna kapłanka starożytnego boga-węża w trippy horrorze Kena Russella z 1988 roku Lair of the White Worm, nosi dokładnie ten zapach i jak ona idzie o swoich dniach, serdecznie uwodząc i jedząc mężczyzn, wyglądając bajecznie i ciesząc się niesamowicie.
Próbowałem mojej próbki Squid przez trzy lata, mając nadzieję, że znajdę w niej coś innego. Wciąż mnie nie zachwyca. Ale nie jest też straszny. Zazwyczaj jestem pod wrażeniem niezliczonych kreacji Zoologist, a po tym zapachu spodziewałem się czegoś, co dzieli pokrewieństwo z nastrojową, mroczną i tajemniczą naturą tego stworzenia, a przynajmniej z jego obślizgłym i atramentowym postrzeganiem? Ale ogólnie uważam, że jest to dziwnie rześki aromat, jak świeżo posiekane słodkie zielone zioła, w połączeniu z waniliowym aspektem soli bardzo podobnym do Arsenic Tokyo Milk Dark i dodaną subtelną kwiatową skórką różowego pieprzu. Jest dość przyjemny, ale nie jest zbyt interesujący, a już na pewno nie przywołuje kałamarnicowego czarodzieja z ilustracji na etykiecie. Teraz, gdyby ten artystyczny głowonóg przedstawiał, powiedzmy ... administratora wykonawczego, który zmusza cię do podpisania biurowej kartki urodzinowej? Mógłbym odpowiednio złagodzić swoje oczekiwania. To mniej morskie monstrum z głębin, a bardziej Angela z The Office.
W głowie mi się kręciło, próbując wymyślić coś kreatywnego lub interesującego do powiedzenia na temat tego zapachu. Zwykle uwielbiam zagłębiać się w zapach, wplatać w opis marzenia i wspomnienia, znajdować te dziwne i doskonałe metafory, które oddają nie tylko to, jak coś pachnie, ale także to, jak się czujesz. Różne aspekty tego zapachu wydają się pojawiać i przemawiać do różnych osób - niektórzy wyłapują orzechowy posmak, inni palo santo, podczas gdy dla mnie pachnie dokładnie jak puszka waniliowego lukru. Jednak wszyscy docieramy do tego samego emocjonalnego celu: komfortu. Po dwóch tygodniach bycia wyrwanym z mojego introwertycznego małego sanktuarium, aby spędzić każdą chwilę z rodziną Yvana na święta, byłem rozdrażniony i zdenerwowany, i instynktownie sięgnąłem po ten. To puszysty, przytulny, kremowy komfort, który w jakiś sposób udaje się pozostać lekkim i przewiewnym, a nie mdłym, i pomimo tego, że jest to zasadniczo zapach wanilii, nigdy nie przechodzi w rażąco ząbkującą słodycz. Im dłużej jednak go noszę, tym więcej niuansów wyłapuję - ten bujny, poduszkowaty lukier piankowy przechodzi w ciepłe, ambrowo-drzewne piżmo. Czy jest przełomowy? Nie? Czy tą recenzją odkryłem koło na nowo? Niestety, również nie. Ale może jest wartość w zbiorowym doświadczeniu - w wielu głosach potwierdzających, że tak, czasami to, czego potrzebujesz, nie jest złożoną artystyczną deklaracją, ale po prostu tym prostym komfortem, tym cichym pozwoleniem na odpoczynek.