fragrances
recenzji
Mój zapach charakterystyczny
15 recenzji
Czuję, że Lyn Harris to niezwykle utalentowana osoba. Doskonale poradziła sobie z geranium. Trawiasta, różana, wszystkie najlepsze aspekty bez piszczenia, które tak często występuje w zapachach opartych na geranium (tak, patrzę na ciebie Geranium Pour Monsieur). To prawdziwy skarb, wart pełnej butelki.
Gourmandowa interpretacja cytrusów. Jeśli szukasz czegoś realistycznego, poszukaj gdzie indziej. To jest kremowe, trochę soczyste, z odrobiną kwasowości, która sprawia, że twoje usta się marszczą, a także z nutą słodyczy. Czasami pachnie jak dojrzały mango na mojej skórze. Mam to już od ponad roku, ale wciąż nie mogę zdecydować, czy to nienawidzę, czy nie. Cóż!
Przeczytałem wszystkie recenzje tutaj, które wspominają o akordzie oleju silnikowego, ale na mojej skórze to było zupełnie niewidoczne. Flame & Fortune to tuberoza o smaku gumy balonowej, niezbyt dusząca ani słodka, ale raczej musująca i o, jakże owocowa, jak słodki napój winogronowy. Jest też odrobina pudrowego kwiatu pomarańczy z tyłu, co jest bardzo miłe. Nie jest to coś wyjątkowego, ale kompozycja jest przyjemna.
Uwielbiam to! Pachnie jak najsoczystsze, najzielone jabłko/brzoskwinia, jakie kiedykolwiek próbowałem. Zacząłem się ślinić przy pierwszym wdechu.
Nie jest to najbardziej "specjalny" zapach tytoniowy per se, ale mój Boże, jak jest gładki. Volutes Eau de Parfum to jeden z tych zapachów, które naprawdę błyszczą w powietrzu. Przy bliższym przyjrzeniu się, irys trochę przytłacza wszystkie inne nuty, co sprawia, że czuję się bardzo anosmiczny. Ale sillage - o mój Boże. To zniuansowany, pikantny tytoń, nie przesłodzony ani mdlący, idealna ilość suchości i odrobina przypraw (chciałbym powiedzieć imbir?) z miodowym akcentem, który wydaje się magiczny w jesiennym wietrze lub cieplejsze zimowe dni. Nie tak magiczny jak Volutes EDT, ale mimo to świetny zapach od Diptyque.
Kwaśne mleko, lepkie miód i zielone kwiaty. Brzmi jak odrażająca kombinacja, ale są tak dobrze wymieszane. Bee's Bliss pachnie tak magicznie w powietrzu, że na chwilę prawie zapomniałem, jak niskiej jakości są ich nowe butelki (moja zawsze wydaje się przeciekać). Wszystko jest jednak wybaczone - jest po prostu tak dobre. Bardzo złożone i subtelne. W jednej chwili zakochałem się w kremowej mleczności, a w następnej uderzyła mnie fala soczystych zielonych kwiatów, która prawie przypomina uczucie gryzienia w jabłko lub nektarynę. Boski sok.
W powietrzu Alameda wydaje się prostym, eleganckim, lepkim słodkim ambrem. Jednak z bliska, ziemistość i lekko pudrowy akcent sprawiają, że wydaje się znacznie bardziej skomplikowana. Bardzo gładka i luksusowa, zdecydowanie dobrze skomponowana. To nie jest zapach, który chciałbyś nosić codziennie, ale od czasu do czasu na pewno będziesz za nim tęsknić.
Absolutnie uwielbiam ten zapach i nie rozumiem, dlaczego go wycofują! Na mojej skórze Vivacious zamienia się w zieloną kwiatową bombę, która nie staje się zbyt pudrowa ani staroświecka. Wyczuwam goździk i irys, ale czuję, że są tu także inne kwiaty, których nie potrafię zidentyfikować. To w połączeniu z ziołowym zielonym stworzyło rodzaj ziołowego/zielonej herbaty akordu, który uwielbiam. Projekcja i trwałość nie są zbyt dobre, ale zapach to zdecydowanie 10. Bardzo naturalny, bardzo kojący, niesamowita robota!
Kopia Fusion Sacree Obscur autorstwa utalentowanego Bertranda Duchaufoura, aż po ten niesamowity gorzki/ziołowy otwarcie selera - karmelu, w cenie podwójnej lub potrójnej w porównaniu do 125 ml butelki za 50 ml butelkę. Płacisz dodatkowo za ładne kartonowe pudełko i za ten dodatkowy, duszący akord bursztynowy na bazie. Omiń ten zapach, albo omiń całą markę, bo możesz znaleźć podobny zapach w prawie każdej butelce z kolekcji.
Zaskakująco, bardzo mi się podoba. Spodziewałem się trochę tego "pissy" narcyza z nazwy, ale to, co otrzymuję, to zielony, "chrupiący" neroli, wsparty - powiedziałbym, akordem skórzanym - który jest trochę stajenny, ale bardzo znośny. Bardzo dobrze skomponowany. Spróbuję zdobyć oryginał, jeśli to możliwe.