fragrances
recenzji
Mój zapach charakterystyczny
307 recenzji
Banded Sea Snake, choć jest zapachem wodnym, nie jest wodnistą, rześką sprawą. I szczerze mówiąc, jest to mniej zapach, a bardziej obraz, który jest wyczarowany: tętniący życiem basen pływowy pełen jasnych, żywych, kolorowych stworzeń; figlarna wyspiarska bryza ślizga się po półprzezroczystej powierzchni wody i - o, hej! Oto fantazyjny koktajl z papierową parasolką! Skąd to się wzięło? Smakuje jak zielone mchy i francuskie mydło, ale jest dziwnie orzeźwiający.
Thanatopsis to medytacja nad śmiercią zainspirowana wierszem Williama Cullena Bryanta i głęboki, uroczysty ziemisty zapach zawierający sosnę, jałowiec i piżmo. Zieleń tak bujna i skoncentrowana, że jest niemal syropem, rosnącym w tajemniczych krainach obok czcigodnych lasów i zapierającej dech w piersiach ciemności.
Madam Moriarty, Misfortune Teller z serii Carnivale Diabolique od BPAL to ciemne owoce grubo słodzonego dżemu śliwkowego, cierpkiego granatu i wina z czerwonej porzeczki oraz przyprawione, ziemiste kadzidło czerwonego piżma i paczuli, które wzmacniają i ośmielają jagody i owoce pestkowe, czyniąc je o wiele bardziej bujnymi i lepkimi. Nie jestem fanem owocowych zapachów, ale nawet ja mogę przyznać, że jest to obiektywnie piękny zapach i nie bez powodu jest kultowym faworytem.
Dana O'Shee przypomina budyń ryżowy z delikatną śmietanką na wierzchu i/lub miodowym kremem mlecznym, z dodatkiem słodzonego marizpanu... ale wyobraź sobie senne łyżki tego wszystkiego, podczas gdy w powietrzu unosi się słaby kadzidło. A może wyobraź sobie niezapalony stożek kadzidła z cukrowego kremu mlecznego! Brzmi pysznie, ale nie jedz tego! Choć może was to kusić.
Tom Ford to upiorny, lodowcowy, iglasty melanż drzewa różanego i sandałowego z chłodnym, gorzkim, pieprznym drewnem. To maleńki, złowrogi posąg zapachu w pustym pokoju, w którym temperatura spada nagle, bez wyjaśnienia. Perfumowana wersja małego gremlina, który pojawia się w nawiedzającej opowieści; taki, który przemyka w kącikach oczu, gdy wzrok jest skupiony gdzie indziej i zbliża się do poduszki, gdy jesteś na krawędzi noża między jawą a snem.
Citron Boboli był cudowną, nieoczekiwaną niespodzianką. To taki lekki, orzeźwiający, paliatywny zapach; prawie nic w nim nie ma, a im dłużej się z nim siedzi, tym więcej łagodnych cudów wyczarowuje. W najgorętszy dzień lata, gdy słońce piecze ziemię, a powietrze jest wilgotne, ciężkie i połyskujące, znajdź słoik z masonem, szkło gładkie i wytrawione, przekazane przez matkę twojej matki, aby ukołysać zaklęcie na upalny dzień. Pod szkieletowym cieniem południowego drzewa, do tego naczynia włóż warstwę melisy i kwiatów, gałązkę geranium i falbaniasty liść cytronelli - kojącą warstwę, ziołową, cytrusową i zieloną, będącą kontrapunktem dla nieubłaganego upału. Strumień wody deszczowej, która złapała odbicie księżyca, a na koniec wrzuć tyle goździków i ziaren pieprzu, ile miłości straciłeś, i poczuj, jak ich przyprawione ciepło zmienia się w dziwny, musujący chłód. Namaść swój puls, gardło i serce tym zielonym naparem, spójrz w jego wirujące szmaragdowe cienie i pozwól echem rozbrzmiewać słowom, które chłodzą powietrze i przywołują delikatny, tajemniczy letni deszcz. Tym właśnie jest dla mnie Citron Boboli. A jako mieszkaniec Florydy myślę, że ten zapach będzie moim ulubionym letnim zaklęciem przynoszącym ulgę.
Ostatni podmuch kwaśnego posmaku pomarszczonych cytrusów, zardzewiałe, wysuszone zielone zioła i zmumifikowane mchy, popielata, sucha skóra i najbardziej widmowy irys więdnący w rozpływającej się plamie cienia, którego ziemne korzenie już oddają ducha. którego ziemiste korzenie już oddają ducha, rozpadając się w piaszczystej ziemi. Promienna zorza zaćmienia stała się bladym, spieczonym objawieniem przez zakurzony, zasłonięty obiektyw.
Ôponé to zapach tak odrażający, że można by pomyśleć, że ktoś żartuje, że nie może być prawdziwy. Ale jest prawdziwy i mam jego próbkę. Jest to nikczemny koktajl następujących składników: świeżo otwarta butelka lepkiej, gorzkiej, ale nie wystarczająco gorzkiej gorzkiej gorzkiej jagody Robitussin Maximum Strength Cough and Chest Congestion (prawdopodobnie ta z dekstrometorfanem i gwajafenezyną), najbardziej odrażająca, niesmaczny sztuczny owocowo-kwaśny napój energetyczny na półce z najbardziej skandalicznie obskurnym opakowaniem, tak obrzydliwy i nieświeży, że nawet ludzie, o których myślisz, że mogą być nim zainteresowani, nigdy by go nie kupili, i najsmutniejsza sztuczna róża o długich łodygach owinięta w zakurzony marszczący się plastik na stacji benzynowej. Nikt nie chce mieć z tym nic wspólnego. Natychmiast wyrzuć je do kosza.
Moth to chłodne mroki i stęchła melancholia antycznych koronek i jedwabi schowanych z kamforowymi kulkami na mole, jest dymny aspekt różanego piżma, widmowy żar róży, która zapaliła się z miłości lub zemsty, a może obu, i słodko-gorzki pudrowy element, jak suszony miód zmieszany z grobowym pyłem z grobowca. Ale im dłużej noszę ten zapach, tym bardziej staje się znajomy i zdaję sobie sprawę, że tak naprawdę mam na sobie piżmową wanilię i zakurzone kwiaty Hypnotic Poison, lub alternatywnie Bewitching Yasmine od Penhaligon lub Fleur Cachée od Anatol Lebreton, które dla mojego nosa pachną jak pokrewne duchy. I czy naprawdę potrzebuję kolejnych perfum w tym stylu? I wtedy przypominam sobie, że tak naprawdę posiadam tylko jeden flakon z tych trzech zapachów, a ten nie ma w sobie tego czegoś, co ma Moth: ostatecznie Moth pachnie jak zmierzchowa gra cieni surowych objęć, nawiedzający chór zapomnianych języków i zasadniczo to, co nosisz, aby przekonać duchy, że w rzeczywistości jesteś duchem.
Wiem, że lepiej tego nie robić, ale kupiłem butelkę Fantomas od Nasomatto bez wcześniejszego spróbowania go i jestem zaskoczony, że mogę powiedzieć... że raczej mi się podoba? Przypomina mi Ghost In The Shell ELdO, tę odrobinę spekulatywnej laktonowej brzoskwini, ale potem zdałem sobie sprawę, że to, co czułem w Fantomasie, było bardziej podobne do tych japońskich mlecznych twardych cukierków z melonem spadziowym. Jest też trochę sterylnego, plastikowego piżma i cyfrowo renderowanego pudrowego porcelanowego heliotropu, a im więcej wącham nadgarstek, tym bardziej jestem przekonany, że to kremowe kwiatowo-winylowe piżmo jest tym, jak pachnie niesamowita dolina naprawdę drogiej lalki erotycznej. Nie wąchałem żadnych lalek erotycznych, ani budżetowych, ani dużych, ale mam dużą wyobraźnię i jestem pewien, że wiem, co wiem. W każdym razie, podoba mi się!